Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Nasza przewaga nad Portugalczykami

Oni, by odnieść sukces na tym turnieju, muszą wygrać ćwierćfinał. My nie musimy, bo już osiągnęliśmy sukces. Nie musimy, ale MOŻEMY.

Kibice z krajów, których drużyny są tzw. etatowymi faworytami na mundialach i Euro, mają dosyć smutne życie. Awans takich drużyn jak Niemcy, Włochy, Hiszpania, Francja, Anglia czy Portugalia do ćwierćfinału to dla nich psi obowiązek, półfinał traktowany jest jako dobry występ, ale oczekiwania wobec piłkarzy zawsze przybierają kształt pucharu przeznaczonego dla zwycięzcy. W efekcie fani tych drużyn do ćwierćfinału w zasadzie oglądają mecze, które z założenia powinny być formalnościami. Prawdziwa radość z wygranych zaczyna się dopiero na dalszym etapie turnieju. Jedyne silne emocje, jakie mogą im towarzyszyć na tym etapie, to głębokie rozżalenie, kiedy ich drużyna narodowa odpada w 1/8 (jak Hiszpania z Włochami) lub rozżalenie i ciężki szok (gdy odpada jak Anglia - w meczu z Islandią).

W tym kontekście znacznie ciekawsze jest życie kibica z kraju, który w opinii bukmacherów jest uważany za piłkarską republikę bananową, a jego reprezentacja niczego dotąd nie zdobyła lub zdobyła, ale tak dawno temu, że prawie nikt nie pamięta. Dla kibiców drużyny z takiego kraju każda wygrana jest świętem i każdy kolejny awans staje się źródłem euforii i szczęścia.

I w takiej sytuacji znajdujemy się my - Polacy - przed ćwierćfinałowym meczem z Portugalią. Od 1982 r. (nie było mnie jeszcze na świecie) nie zdobyliśmy w imprezie rangi mistrzowskiej niczego. Od niemal dwudziestu lat polska drużyna nie grała nawet w fazie grupowej Ligi Mistrzów. A dziś jesteśmy w najlepszej ósemce turnieju. I chociaż drużynę mamy naprawdę bardzo dobrą, to jednak nikt nie traktował Polski jako poważnego kandydata do półfinału. Gdyby było inaczej, wtedy znana sieć marketów z elektroniką nie obiecywałaby zwrotu pieniędzy za zrobione przed turniejem zakupy w przypadku awansu Polaków do najlepszej czwórki. Wyobrażacie sobie, że podobna sieć robi podobną kampanię reklamową w Niemczech, Hiszpanii czy Portugalii?

I to jest dodatkowy atut Biało-Czerwonych przed meczem z ekipą z półwyspu Iberyjskiego: Portugalczycy dzisiejszy mecz muszą wygrać. My NIE MUSIMY, bo już zrobiliśmy więcej, niż na jakimkolwiek innym Euro i mamy z czego się cieszyć. NIE MUSIMY, ale MOŻEMY. I - podobnie jak cała rzesza kibiców spod znaku Orła Białego - głęboko wierzę, że się uda, a drużyna pod wodzą Adama Nawałki potwierdzi, że nie jesteśmy już chłopcem do bicia, ale jedną z najlepszych reprezentacji narodowych w Europie.

P. S. Ciekawe komu dziś kibicują marketingowcy i księgowi wspomnianej sieci marketów z elektroniką?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera