Nowy numer 11/2024 Archiwum

Rozpad Unii, rozpad Wielkiej Brytanii

Zjednoczone Królestwo jest dziś podzielone niemal dokładnie na pół. Z niewielką przewagą zwolenników wyjścia z Unii Europejskiej (korespondencja z Londynu).

Brytyjczycy obudzili się dziś w kraju, który – patrząc na mapę wyborczą – właściwie już nie istnieje jako jeden organizm. Nie, to nie to samo, co wyraźny podział przy wyborach parlamentarnych – wtedy wybór jest tylko na kilka lat. Referendum ws. dalszego członkostwa w UE to najprawdopodobniej wybór na zawsze. I dziś można już chyba powiedzieć, że na naszych oczach sypie się nie tylko Unia Europejska, ale również Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Bo jak niby utrzymać organizm, w którym Szkocja opowiedziała się zdecydowanie za pozostaniem w UE, a większość wyborców w Anglii – poza Londynem i paroma okręgami – powiedziała zdecydowanie „wychodzimy”?

Minioną noc spędziłem w London School of Economics and Political Science. Uczelnia zorganizowała, trzeba przyznać z rozmachem, noc referendalną, podczas której naukowcy i dziennikarze do późnych godzin debatowali nad różnymi scenariuszami. Po ogłoszeniu nieoficjalnych exit poll (oficjalnych nie było) wszystko wskazywało, że wygrali jednak zwolennicy pozostania w UE. I atmosfera dyskusji też raczej kręciła się wokół takiego scenariusza. Zresztą, przy wyraźnej uldze większości dyskutantów. Jeden z nich, prof. Kevin Featherstone z Instytutu Europejskiego w LSE, powiedział mi jednak, że w razie gdyby minimalną przewagą wygrali zwolennicy Brexitu, możliwe jest… powtórzenie referendum „po jakimś czasie”. – David Cameron będzie miał wtedy silny mandat od społeczeństwa, by wywalczyć w Brukseli więcej ustępstw. Wynegocjuje nowe warunki, wróci z nimi do Londynu i podda je znowu pod głosowanie – rozwijał myśl politolog. Wydaje się to mało prawdopodobne. Klimat (nieodczuwalny prawie w ogóle w prounijnym Londynie) w terenie jest taki, że wygrana, nawet minimalna, zwolenników Brexitu, to wiatr w żagle, których nie będą chcieli już opuścić. Choć rację ma prof. Featherstone, gdy mówi: – Co właściwie oznacza wynik tego referendum – ktokolwiek wygra – przy tak minimalnych różnicach? Co znaczyłoby 52 proc. przewagi zwolenników Brexitu w sytuacji, gdy ponad 70 proc. parlamentarzystów, reprezentujących przecież społeczeństwo, jest za pozostaniem w UE? Co ten wynik oznacza w sytuacji, gdy zdecydowania większość Szkotów chce pozostać w UE? – pytał retorycznie w rozmowie z GN.

Trochę w roli outsidera na tle prounijnych mówców w LSE wystąpił minionej nocy prof. Alan Sked, założyciel UK Independence Party, tej samej, której liderem jest teraz osławiony Nigel Farage, jedna z głównych twarzy kampanii za wyjściem z UE. Prof. Sked nie jest już dziś członkiem UKIP, odszedł z powodu, jak mówi, szowinizmu obecnego jej lidera. Ale pozostał przeciwnikiem członkostwa w UE, choć nie podziela radykalizmu Farage’a. – Pewnie, że sobie poradzimy bez Unii – mówił mi ze spokojem już po północy, gdy nie było jeszcze wyników z okręgów wyborczych. – Nie powinni nas straszyć, że rozpad Unii doprowadzi do wojny, bo UE nie ma nic do powiedzenia w sprawie pokoju. Ma za to wiele do powiedzenia w kwestii… pacyfizmu. Unia jest pacyfistyczna, niezdolna do obrony swoich członków. A pacyfizm to nie to samo, co utrzymywanie pokoju – dodał.

Trudno podzielać w pełni jego optymizm. Na pewno głos podzielonych Brytyjczyków jest wstrząsem, z którym cała Europa musi sobie teraz poradzić. Nie ma pewności, że sobie poradzi. Nie ma pewności, że na pewno poradzi sobie Zjednoczone Królestwo. Podzielone, jak nigdy w ostatnich dekadach.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny