Nowy numer 13/2024 Archiwum

30 lat czekania na taką drużynę

Tak jak na mundialu w 1986 r. skończyła się pewna epoka w polskiej piłce nożnej, tak w 2016 może otworzyć się kolejna piękna karta biało-czerwonego futbolu.

Wczorajszy mecz z Niemcami miał dla mnie szczególne znaczenie. Dlaczego? Urodziłem się w 1986 r. Niecały miesiąc przed otwarciem mundialu w Meksyku. Ostatniej wielkiej imprezy piłkarskiej, na której reprezentacja Polski grała o coś więcej niż wyjście z grupy. Gdy 16 czerwca przegraliśmy wysoko z Brazylią i odpadliśmy z turnieju, miałem dokładnie miesiąc i dwa tygodnie. Przez następne 16 lat w ogóle nie graliśmy na imprezach mistrzowskich, a przez kolejne 14, jeśli już graliśmy, to oczekiwanym sukcesem było wyjście z grupy. Zresztą sukcesem, którego nie udało się osiągnąć.

Przez całe moje dotychczasowe życie kibica, zawsze, gdy graliśmy z Anglią, Niemcami, Włochami czy kimkolwiek z elity, spełnieniem marzeń był farciarski remis. Czasy, gdy biało-czerwoni grali z najlepszymi jak równy z równym, znałem z opowieści taty i komentarzy Dariusza Szpakowskiego. Ewentualnie z powtarzanych po milion razy powtórek skrótów "zwycięskiego remisu" na Wembley w 1973 i kilku innych, co bardziej znanych meczów rozegranych w latach -70 i -80. 

I dlatego te mistrzostwa są wyjątkowo piękne. Bo - chociaż za nami dopiero dwie kolejki turnieju - ciągle jesteśmy w grze. To jest doświadczenie nowe i niespotykane jak dotąd w życiu polskiego 30-latka. Bo w meczu o punkty, na topowej imprezie, jaką jest Euro, gramy z Niemcami - mistrzami świata - jak równy z równym. I po remisie mamy - uwaga - NIEDOSYT! Bo przy odrobinie szczęścia mogliśmy ich ograć.

Co ważne, to nie jest przypadek, to nie jest kwestia słabszego dnia Niemców. Na trzy ostatnie spotkania rozegrane w ciągu dwóch lat z naszymi zachodnimi sąsiadami mamy zwycięstwo, porażkę i remis. I nie musimy się wstydzić żadnego z tych spotkań. Kadra prowadzona przez Nawałkę to drużyna świetnie zorganizowanych i naprawdę dobrych piłkarzy. I mówcie sobie co chcecie, ale jak się patrzy na tak grającą reprezentację Polski to z radości i dumy aż się płakać i skakać chce!

 I myślę, że możemy to w końcu napisać: z taką grą, nieco lepszą skutecznością i odrobiną szczęścia - stać nas nawet na strefę medalową. Choć oczywiście w piłce nożnej nie ma niczego pewnego, bramka jest okrągła, a piłki są dwie;) Czy jakoś tak. I chociaż jeszcze nic na tej imprezie nie ugraliśmy, a odniesienie sukcesu na turnieju pełnym mocnych drużyn jest trochę jak gra w ruletkę, to niezależnie od tego, jak daleko dotrą w tym turnieju Polacy, oglądanie ich gry to prawdziwa przyjemność. Przyjemność jakiej moje pokolenie dotąd nie znało. Na taką drużynę Polska czekała 30 lat.

P. S. Tak, wiem, Milik mógł strzelić ze dwie bramki. Ale Oezil tez mógł. Nie ma sensu Milikowi wypominać. Rolą kibica jest teraz dać wsparcie, które poniesie naszych w kolejnych meczach.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera