Efekt Franciszka - tak określa się zjawisko powrotu wiernych do kościołów, na Msze i do konfesjonałów, głównie we Włoszech. Rekordowo wysoki poziom zaufania do papieża z Argentyny sprawił, że do Kościoła ponownie zbliżyli się ci, którzy dawno od niego odeszli.
We Włoszech papież od początku pontyfikatu jest na pierwszym miejscu rankingów zaufania. Darzy go nim prawie 90 proc. ankietowanych. Bardzo wysokim poparciem cieszy się wśród młodzieży.
W sondażu przeprowadzonym przed Światowymi Dniami Młodzieży w 2013 roku w Rio de Janeiro, 4 miesiące po wyborze Franciszka na papieża, 70 proc. Włochów w wieku 18-29 lat uznało go za osobę godną zaufania. 85 proc. uznało, że jest blisko ludzi, a 91 proc., że jest sympatyczny. Jak wówczas zauważono, tylko nieco ponad połowa tych ankietowanych zadeklarowała się jako osoby wierzące.
Młodzi Włosi pokładają we Franciszku bardzo duże nadzieje. Zdaniem ośmiu na 10 badanych może on sprawić, że zmniejszy się przepaść pomiędzy deklaracjami a życiową postawą wierzących. Z kolei 85 proc. młodych podziwia jego działalność na rzecz najuboższych.
"Młodzież bardzo głęboko zrozumiała nową jakość, jaką przyniósł pontyfikat Franciszka" - tak wyniki sondażu podsumował profesor Alessandro Rosina z katolickiego uniwersytetu w Mediolanie.
W analizach ankiet podkreśla się, że młodzież uważa Franciszka za mistrza w porozumiewaniu się z ludźmi. Doskonale potrafi posługiwać się również kolokwializmami, za co bywa krytykowany przez starszą i bardziej konserwatywną część hierarchii, również w Kurii Rzymskiej. Syn włoskich imigrantów z Argentyny zna codzienny język, jakim posługują się Włosi, ale zna także życie, przede wszystkim to rodzinne - zauważono. Małżonkom radzi: "Niech latają w waszych domach talerze, ale zawsze nie kończcie dnia bez pogodzenia się".
"Nadzwyczajny fakt, że papież podnosi telefon i dzwoni do dalekich, prostych ludzi, stanowi absolutną nowość. To gorący uścisk, o znacznie większej wartości niż to, że trafia na pierwsze strony gazet" - powiedział prof. Rosina.
Ogólnoświatowy sondaż, którego wyniki ogłoszono w marcu tego roku, w trzecią rocznicę wyboru Franciszka na papieża, dowodzą, że zjawisko to ma charakter globalny.
Badanie Instytutu WIN/Gallup International wykazało, że Franciszek jest najpopularniejszym przywódcą na świecie, a przy tym cieszy się sympatią nie tylko chrześcijan, ale też wyznawców innych religii, ateistów i agnostyków.
Dobre zdanie o papieżu z Argentyny ma 54 proc. ludności świata - wynika z ankiety przeprowadzonej w 64 państwach kilku kontynentów. Papież Bergoglio jest najbardziej uwielbiany w Portugalii (94 proc.). Dalsze miejsca zajmują Filipiny (93 proc.), w jego ojczyźnie poziom tej sympatii wynosi 89 proc., a we Włoszech - 86 proc. Dalsze miejsca zajmują: Kolumbia (84 proc.), Hiszpania (80 proc.), Peru (79 proc.) i Polska (78 proc.).
Najlepsze zdanie o papieżu mają katolicy (85 proc. poparcia) i żydzi (65 proc.) Popiera go ponad połowa protestantów, a znaczna większość ateistów i agnostyków odnosi się do niego z życzliwością.
Franciszek znacznie wyprzedza innych światowych przywódców, jeśli chodzi o globalną popularność - odnotował Instytut. Jego przewaga nad prezydentem Stanów Zjednoczonych Barackiem Obamą i kanclerz Niemiec Angelą Merkel wynosi kilkanaście punktów procentowych.
Tzw. efekt Bergoglio zauważyć można przede wszystkim w Watykanie, gdzie znacznie wzrosła liczba uczestników audiencji generalnych, mszy i spotkań na południowych modlitwach Regina coeli i Anioł Pański. Normą stały się środowe audiencje i niedzielne modlitwy z udziałem kilkudziesięciu tysięcy osób. Początkowo interpretowano to jako rezultat zainteresowania, jakie ze zrozumiałych względów budził nowy papież. Jednak po ponad trzech latach tłumy wciąż przybywają. W trwającym obecnie Roku Miłosierdzia raz w miesiącu organizowane są dodatkowe audiencje generalne w soboty. Uczestniczy w nich nawet 40 tysięcy osób.
Z oczywistych powodów, wynikających z bliskości Watykanu, wpływ Franciszka najłatwiej jest dostrzec we Włoszech, gdzie od 2013 roku notuje się wzrost liczby uczestników mszy oraz wiernych chodzących do spowiedzi. Na początku pontyfikatu pojawiały się wręcz opinie o swoistym odrodzeniu Kościoła.
Wielu księży z różnych stron Włoch informowało w mediach o tłumach na mszach w kościołach niemal każdej diecezji i o kolejkach do konfesjonałów. Powrót wiernych do spowiedzi wiąże się z wielokrotnymi apelami papieża do spowiedników o to, by "nie okładali kijem" penitentów, lecz byli wobec nich miłosierni, delikatni, wrażliwi, a w żadnym razie nie "ciekawscy". "Spowiedź to nie jest sala tortur" - powtarza.
Zdaniem duchownych dzięki nowemu papieżowi nikt nie czuje się wykluczony. Cytowany przez portal Vatican Insider proboszcz jednej z parafii w regionie Marche, Giovanni Rossi, ocenił, że Franciszek nie zrewolucjonizował doktryny, ale wprowadził klimat oraz styl otwarcia i słuchania. "Nareszcie ludzie czują, że są wysłuchani, a nie osądzani" - powiedział ksiądz Giuliano Fiorentino, założyciel wspólnoty Oikos niosącej pomoc narkomanom. Wyraził opinię, że rośnie gotowość dialogu na tematy, które wcześniej wywoływały w Kościele strach.
Za jedną z najważniejszych wypowiedzi Franciszka uznano jego słowa o homoseksualistach: "Kim jestem, by ich osądzać?".
Zwraca się uwagę, że w kwestiach doktrynalnych doszło do swoistego przejścia "od moralizmu do moralności chrześcijańskiej". Jeden z włoskich księży wytłumaczył to tak: "Moralista spotyka się z grzesznikiem i natychmiast rzuca mu w twarz, że zgrzeszył, potem odwraca się w drugą stronę. Ten zaś, kto jest moralny, słucha grzesznika, który sam i tak już wie, że nim jest, i okazuje gotowość towarzyszenia mu na drodze nawrócenia".
Ludzi zagubionych, często wcześniej nieufnych wobec Kościoła, zbliża także to, że Franciszek sam mówi, że jest grzesznikiem, i zrównuje się z innymi. Podczas wizyt w więzieniu kilkakrotnie mówił, że ma świadomość, iż również on mógł się tam znaleźć.
Opinię publiczną poruszają czasem proste, wymowne gesty i styl papieża, a przede wszystkim skromność, z jaką żyje, unikając wszelkiego przepychu. Tego samego oczekuje od wszystkich kapłanów i kościelnej hierarchii. Piętnuje księży zachowujących się jak "urzędnicy", przywiązanych do pieniędzy i zatroskanych o własną karierę, a także zamkniętych wobec innych.
Ożywioną dyskusję we Włoszech wywołały zadziwiające - jak podkreślano - wyniki sondażu, wskazujące, że mieszkańcy tego kraju obdarzają rekordowo wysokim zaufaniem Franciszka (84 proc.) i wyjątkowo niskim - Kościół (47 proc.).
"Nigdy rozdźwięk między poparciem dla papieża i Kościoła nie był tak duży" - napisał wówczas lewicowy dziennik "La Repubblica", oceniając, że to innowacyjny zapał papieża doprowadził do tak wielkiej przepaści.
Przypomniano, że w 2003 roku Jana Pawła II zaufaniem obdarzało 77 proc. Włochów, a Kościół - 63 proc. Gdy papieżem został Benedykt XVI, zaufanie do niego w kolejnych latach pontyfikatu wynosiło ok. 51-54 proc., Kościół zaś cieszył się wówczas zaufaniem 44-47 proc.