Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Nowe święto narodowe?

W zamyśle „Gazety” 4 czerwca ma być ideologiczną pałką używaną w według schematu, albo uznajesz opatrznościową rolę 4 czerwca w naszej historii, wówczas możesz się czuć pełnokrwistym demokratą, albo masz problem. Prawdopodobnie jesteś człowiekiem o autorytarnych skłonnościach, być może nacjonalistą i ksenofobem.

Od wielu dni „Gazeta Wyborcza” namawia do wsparcia inicjatywy ustanowienia 4 czerwca świętem narodowym. Jak można przeczytać na internetowej stronie petycji obywatelskich, gdzie zbierane są podpisy pod tym projektem: „Ta data łączy w sobie przełamywanie podziałów, cierpliwy dialog, mądry kompromis, umiar i odpowiedzialność. Polacy sami rozmontowali komunizm, przeprowadzając wybory w czerwcu 1989 r. Ich konsekwencją było powołanie pierwszego niekomunistycznego rządu oraz wyznaczenie drogi do wolności i demokracji w tej części Europy. 4 czerwca zasługuje, by być świętem państwowym. Świętem wszystkich Polaków, tak ceniących wolność i demokrację”.

Czy tak jest rzeczywiście ? Nie deprecjonuję znaczenia daty 4 czerwca 1989 r.  Częściowo wolne wybory w skali bloku komunistycznego były ewenementem i stanowiły ważny moment w delegitymizacji władzy komunistów. Poszerzały przestrzeń wolności i umożliwiły późniejsze zmiany. Zwycięstwo „Solidarności” było możliwe dzięki ogromnemu zaangażowaniu wielu ludzi i grup społecznych, a także Kościoła, który zwłaszcza na prowincji, gdzie środowiska opozycyjne były słabe, odegrał ważną rolę. Nie były to jednak wybory ani wolne, ani demokratyczne. PZPR oraz partie sojusznicze miały zagwarantowane w nich utrzymanie władzy. Także później, gdy powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, komuniści i ich sojusznicy mogli skutecznie kontrolować jego poczynania. W wyniku tych wyborów nie dokonała się „pokojowa rewolucja”, jak przekonuje „Gazeta Wyborcza”, ale w znacznym stopniu kontrolowana przez nomenklaturę oraz bezpiekę transformacja ustrojowa, której bilans nie jest jednoznaczny.

Oczywiście można się zastanawiać, czy w tamtych warunkach geopolitycznych i społecznych inna droga, aniżeli daleko idących kompromisów z ówczesną władzą, była w ogóle możliwa. Mam jednak wrażenie, że w debacie o ustanowienie daty 4 czerwca jako narodowego święta nie o prawdę historyczną chodzi. Raczej o akt symbolicznej dominacji, narzucenie całemu społeczeństwu opinii jednego środowiska  i takie skonstruowanie pamięci zbiorowej, aby w przyszłości była ona użyteczna w bieżącej walce politycznej. Powstaje bowiem pytanie czego miałaby nas uczyć data, która jutro będzie celebrowana na marszach KOD ? Kogo ma łączyć i w imię czego ? Ten zamiar jest jednocześnie aktem zawłaszczania solidarnościowej tradycji przez niewielką część tego obozu. Wpisanie daty 4 czerwca w kontekst bieżących sporów, wymazuje bowiem z kart historii ludzi wówczas ważnych, ale dzisiaj stojących po stronie rządu. Nikt z nich nie pójdzie jutro na żaden marsz, gdyż głównym ich celem nie będzie upamiętnianie historii, ale demonstrowanie przeciwko „pisowskiej dyktaturze”. Z tej konfrontacji nie stworzymy wspólnego dziedzictwa, a przecież taka jest istota święta narodowego. Z wartościami, jakie niesie, powinny się identyfikować możliwie jak największe grupy społeczne.

„Gazeta Wyborcza” występując z ideą tego święta ma świadomość wszystkich tych uwarunkowań oraz kontrowersji. Chce jednak dać opozycji, której jest ważna częścią,  ideologiczne narzędzie do walki z obecnym rządem. Wszystko to odbywa się w atmosferze specyficznej pedagogiki szantażu. „Data, z której demokraci czują się dumni”, pisze Jacek Kurski o 4 czerwca. Jeśli więc nie czujesz się z niej dumny, kiepski z ciebie demokrata. Przy takim podejściu nie istotne są kontrowersje i wątpliwości oraz niejednoznaczności związane z tą datą. W zamyśle „Gazety” 4 czerwca ma być ideologiczną pałką używaną w według schematu: albo uznajesz opatrznościową rolę 4 czerwca w naszej historii, wówczas możesz się czuć pełnokrwistym demokratą, albo masz problem. Prawdopodobnie jesteś człowiekiem o autorytarnych skłonnościach, być może nacjonalistą i ksenofobem, a z  pewnością osobą pozbawioną umiejętności właściwego odczytania ducha czasu i historii.

O znaczenie wyborów z czerwca 1989 r. zapewne długo będziemy się jeszcze spierać. Mam nadzieję z pożytkiem dla wiedzy i poznania naszej historii.  Warto z pewnością przy tej okazji przypominać wielką rzeszę ludzi, najczęściej zapomnianych, którzy w ramach Komitetów Obywatelskich doprowadzili do tego, że opozycja w tamtych wyborach zdobyła prawie wszystko, co było wówczas do zdobycia. Nie ma natomiast sensu debatowanie o ustanowieniu 4 czerwca jako daty święta narodowego. Gdyby do tego doszło, byłoby to jedynie święto jednej formacji politycznej, a nie całego narodu.  Nie ma zaś sensu do istniejących podziałów, dodawać kolejne. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego