Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Jak PiS chce nam utrudnić dostęp do rehabilitacji

Trudno nie odnieść wrażenia, że majstrowanie posłów PiS przy ustawie o fizjoterapeutach jest działaniem w interesie wąskiej grupy lekarzy.

Pod koniec minionej kadencji Sejm uchwalił ustawę regulującą zawód fizjoterapeuty. Akt ten podpisał później prezydent Andrzej Duda. Co wprowadzać miało nowe prawo? Ustawa określa, że zawód fizjoterapeuty jest samodzielnym zawodem medycznym i określa precyzyjnie wymagania, jakie musi spełnić osoba, która chce wykonywać ten zawód. Ustawa wprowadza też Krajowy Rejestr Fizjoterapeutów, który ma zapewnić pacjentom i pracodawcom powszechny dostęp do informacji, czy dana osoba ma uprawnienia do wykonywania zawodu. Ponadto na mocy nowego prawa miałby zostać powołany samorząd fizjoterapeutów, którego zadaniem byłoby m. in. sprawowanie pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu. Te zapisy mają na celu wyeliminowanie sytuacji, w której pacjent mógłby trafić w ręce szarlatana po weekendowym kursie. Ich celem jest zapewnienie pacjentom bezpieczeństwa i zagwarantowanie, że ich rehabilitację prowadzić będzie wykwalifikowany specjalista.

Co więcej zgodnie z nowym prawem wykwalifikowany fizjoterapeuta ma mieć dostęp do dokumentacji medycznej swojego pacjenta, dzięki czemu w doborze metod rehabilitacji będzie mógł uwzględnić wiele aspektów jego stanu zdrowia.

Jednak zdaniem grupy posłów PiS umożliwienie fizjoterapeutom możliwości samodzielnego prowadzenia rehabilitacji jest niebezpieczne dla pacjentów. Postanowili wstrzymać wejście ustawy w życie i wprowadzić kilka autorskich poprawek. "Nadanie fizjoterapeutom uprawnienia kwalifikacji w leczeniu pacjentów do zabiegów fizjoterapii i ich stosowania, bez chociażby wstępnej diagnostyki lekarskiej, może zagrażać zdrowiu, a w skrajnych przypadkach życiu pacjentów" - napisano w uzasadnieniu nowelizacji.

Problem w tym, że pierwotne brzmienie ustawy ma właśnie wyeliminować sytuacje, w których samozwańczy fizjoterapeuta bez odpowiedniego wykształcenia mógłby zagrozić zdrowiu pacjenta. Właśnie dlatego ściśle określono jakie wykształcenie musi mieć fizjoterapeuta, z tego samego powodu ma powstać krajowy rejestr osób wykonujących ten zawód i po to ma być powołany kontrolny organ samorządu fizjoterapeutów.  Tymczasem pomysłodawcy nowelizacji chcą wyciąć z ustawy zapis o samorządzie i kwestionują jakość studiów z fizjoterapii upierając się, że z pomocy rehabilitanta będzie można skorzystać wyłącznie ze skierowaniem lekarskim.

Jeśli jednak szanowni parlamentarzyści uważają, że 5 lat specjalistycznych studiów nie jest w stanie przygotować do samodzielnego wykonywania zawodu fizjoterapeuty, to może powinni zająć się poprawą jakości tych studiów, a nie wydłużaniem pacjentom drogi do rehabilitacji? Wprowadzenie proponowanych zmian sprawi, że pacjent zamiast udać się z bólem do fizjoterapeuty będzie musiał najpierw odstać swoje w kolejce do lekarza, by otrzymać skierowanie. A wiadomo, że gdy poważnie boli, wtedy szybkość działania ma ogromne znaczenie. W efekcie więc, aby możliwe szybko rozpocząć rehabilitację, pacjent będzie skazany na wcześniejszą prywatną wizytę u lekarza. I jak tu uwierzyć, że proponowana przez PiS nowelizacja ma na celu dobro pacjenta, a nie lekarzy?

A tak na marginesie: może tak stworzyć ustawę, która ureguluje jakie studia trzeba skończyć, żeby wykonywać zawód posła?

AKTUALIZACJA: W czwartek, w godzinach wieczornych na profilu społecznościowym Fizjoterapia Polska podano dobrą wiadomość - PiS wycofał się z pomysłów nowelizacji ustawy o zawodzie fizjoterapeuty. Przeczytaj o tym tutaj:

PiS wycofał się z pomysłu nowelizacji ustawy o fizjoterapeutach

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera