Nowy numer 13/2024 Archiwum

Nie mów o ubóstwie, żyjąc jak faraon

Wywiad Franciszka dla gazety rozprowadzanej na ulicach przez bezdomnych.

Papież Franciszek udzielił wywiadu holenderskiej gazecie „Straatnieuws”, rozprowadzanej na ulicach przez bezdomnych. - Wierzący nie może mówić o ubóstwie i bezdomnych i prowadzić życie faraona - stwierdził Ojciec Święty.

Pytany o wspomnienia z dzieciństwa, zaznaczył, że dorastał w zwyczajnej dzielnicy Buenos Aires. Po lekcjach grał z kolegami w piłkę, ale nie był dobrym zawodnikiem. - Na takich, którzy grali jak ja mówiono, że mają dwie lewe nogi. Ale grałem, często na bramce - przyznał Franciszek.

To wówczas narodziło się jego zaangażowanie na rzecz ubogich. Jego rodzina nie należała do bogatych - nie miała samochodu, nie wyjeżdżała na wakacje itp. - ale starczało jej pieniędzy do końca miesiąca. Przychodziła do nich uboga matka dwóch synów, której „brakowało rzeczy koniecznych” do życia. Pomagała m.in. w praniu, a pani Bergoglio dawała jej różne rzeczy. - Jej ubóstwo mnie uderzało - zwierzył się Franciszek. Utrzymywał z nią kontakt jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires. Zanim zmarła w wieku 93 lat, podarowała mu medalik z Najświętszym Sercem Jezusowym, który Franciszek nadal nosi. - Dzięki temu co dzień myślę o niej i o tym, co wycierpiała z powodu ubóstwa. I myślę o wszystkich innych cierpiących. Noszę go i modlę się... - wyznał papież.

Pytany o solidarność Kościoła z bezdomnymi przypomniał, że Jezus przyszedł na świat bez dachu nad głową i był ubogi, a Kościół - tak jak ruchy ludowe - głosi, że każdy człowiek ma prawo do pracy, domu i ziemi. Odnosząc się natomiast do swych apeli o pomoc ubogim i uchodźcom, przyznał, że w przypadku trudnych spraw wszystkim grozi pokusa zmęczenia nimi. - Ale się tego nie boję. Powinienem nadal mówić prawdę - zaznaczył Franciszek.

W odpowiedzi na pytanie o groźbę politycznego wykorzystywania jego wezwań do solidarności z ubogimi, papież wskazał „dwie pokusy”. - Kościół musi mówić prawdę, ale także dawać świadectwo ubóstwa. Kiedy jakiś wierzący mówi o ubóstwie albo o bezdomnych, a prowadzi życie faraona - tak nie można robić. To jest pierwsza pokusa. Inną pokusą jest układanie się z władzami. Można zawierać układy, ale muszą być one jasne, przejrzyste. Np. zarządzamy tym pałacem, ale wszystkie rachunki podlegają kontroli, aby uniknąć korupcji. Bo zawsze istnieje pokusa korupcji w życiu publicznym, czy to politycznym, czy religijnym - stwierdził Ojciec Święty.

Aby odpowiedzieć na pytanie, czy papież, który nie ma trosk materialnych, ale bywa nazywany więźniem Watykanu, nie miałby czasem ochoty „wejść w buty” bezdomnego, który choć ma problemy materialne, czuje się wolny, odwołał się do książki Marka Twaina „Książę i żebrak”. Książę miał wszystko, czego potrzebował, ale „żył w złotej klatce”. - Dwa dni po wyborze na papieża, poszedłem - jak to się oficjalnie mówi - objąć w posiadanie mieszkanie papieskie w Pałacu Apostolskim. To nie jest luksusowy apartament, ale obszerny, wielki. Po zwiedzeniu tego mieszkania wydało mi się ono lejkiem postawionym do góry nogami, to znaczy wielkim, ale z małymi drzwiami. A to oznacza izolację. Pomyślałem, że nie mogę tu mieszkać po prostu z powodów psychicznych. Czułbym się tu źle. Początkowo wydawało się to dziwne, ale poprosiłem, bym mógł zostać w Domu św. Marty. I dobrze mi, bo czuję się wolny. Jem w stołówce, w której jedzą wszyscy. A kiedy przyjdę wcześniej, jem z pracownikami. Spotykam ludzi, pozdrawiam ich i to sprawia, że złota klatka nie jest tak bardzo klatką. Ale brakuje mi ulicy - podkreślił Franciszek.

Gdy towarzyszący dziennikarzom bezdomny Marc chciał go zaprosić na pizzę, papież odparł, że chętnie by poszedł, ale nie uda się tego zrobić. - Bo w chwili, kiedy stąd wychodzę, ludzie mnie widzą. Kiedy pojechałem na miasto zmienić soczewki w moich okularach, była siódma wieczór. Nie było zbyt wielu ludzi na ulicy. Kiedy przed zakładem optycznym wysiadłem z samochodu, zobaczyła mnie jakaś kobieta i krzyknęła: „To papież!”. A potem ja byłem środku, a na zewnątrz pełno ludzi... - opowiadał Ojciec Święty.

Jednocześnie zaznaczył, że nie brakuje mu kontaktu z ludźmi, bo oni przychodzą do Watykanu. Dlatego bardzo lubi jeździć wśród nich wokół placu św. Piotra podczas środowej audiencji generalnej.

Odnosząc się do możliwości sprzedania przez biskupa Rzymu „skarbów Kościoła”, Franciszek zauważył, że to nie są skarby Kościoła, lecz „skarby ludzkości”. - Np. jeśli jutro powiem, by Pietà Michała Anioła została wystawiona na aukcję, nie można by tego zrobić, bo ona nie jest własnością Kościoła. Stoi w kościele, ale należy do ludzkości. Dotyczy to wszystkich skarbów Kościoła. Ale zaczęliśmy sprzedawać prezenty i inne rzeczy, które otrzymałem. A dochody ze sprzedaży idą do abp Krajewskiego, który jest moim jałmużnikiem. Poza tym jest loteria. Wszystkie samochody zostały sprzedane lub rozdane w loterii, a dochód przeznaczono na ubogich. Są rzeczy, które można sprzedać i te się sprzedaje - wyjaśnił papież.

Przyznał, że jeśliby zrobić „katalog dóbr Kościoła” można by było pomyśleć, że jest on bardzo bogaty. Przypomniał, że gdy w 1929 r. powstawało Państwo Watykańskie rząd włoski zaoferował Kościołowi wielki park w Rzymie. Ale ówczesny papież Pius XI powiedział: nie, chciałbym tylko pół kilometra kwadratowego, aby zagwarantować niezależność Kościoła. - Ta zasada wciąż obowiązuje. Tak, nieruchomości Kościoła są liczne, ale używamy ich, by utrzymać struktury Kościoła i tyle innych dzieł, które prowadzimy w krajach potrzebujących: szpitale, szkoły. Wczoraj np. poprosiłem o wysłanie do Konga 50 tys. euro na budowę trzech szkół w ubogich regionach, bo edukacja jest bardzo ważna dla dzieci. Poszedłem do kompetentnego zarządu, poprosiłem i pieniądze zostały wysłane - ujawnił Franciszek.

Przyznał, że odwiedził już raz Holandię, gdy był prowincjałem jezuitów w Argentynie: w Wijchen zatrzymał się w nowicjacie i spędził półtora dnia w Amsterdamie, gdzie mieszkał w domu jezuitów. Nie miał jednak czasu na skorzystanie z życia kulturalnego. Zapewnił, że jeśli holenderscy bezdomni zaproszą go do przyjazdu do tego kraju rozważy taką możliwość, tym bardziej, że Holandia ma teraz królową, pochodzącą z Argentyny.

Bezdomny Marc zapytał go jeszcze, czy gdy był dzieckiem marzył o tym, by zostać papieżem. - Nie - zdecydowanie odpowiedział Ojciec Święty. - Ale coś ci wyznam. Kiedy byłem mały, nie istniały sklepy, w których sprzedaje się różne rzeczy. Był natomiast bazar, a na nim rzeźnicy, sprzedawcy owoców i warzyw itd. Chodziłem tam z mamą i babcią na zakupy. Byłem malutki, miałem cztery lata. I kiedyś zapytano mnie: „Kim chciałbyś być, jak dorośniesz?”. Odpowiedziałem: „Rzeźnikiem”.

Franciszek podkreślił też, że nie myśli o tym, iż jest sławny. - Mówię sobie: teraz masz ważne stanowisko, ale za dziesięć lat nikt cię nie będzie znał. Wiedz, że są dwa rodzaje sławy: sław „wielkich”, którzy zrobili wielkie rzeczy, jak Madame Curie [Maria Skłodowska-Curie - KAI], i sława ludzi próżnych. Ale ta ostatnia sława jest niczym bańka mydlana - wyjaśnił papież.

Pytany na zakończenie, czy wyobraża sobie świat bez ubogich, Ojciec Święty zadeklarował, że chciałby takiego świata. - Musimy o to walczyć. Ale ja jestem wierzący i wiem, że grzech zawsze jest w naszym wnętrzu. Zawsze jest ludzka chciwość, brak solidarności, egoizm, które stwarzają ubogich. Dlatego trochę trudno mi sobie wyobrazić świat bez ubogich. Proszę pomyśleć o dzieciach wykorzystanych do pracy niewolniczej lub o dzieciach wykorzystanych przez nadużycia seksualne. Jest też inna forma wykorzystywania: zabicie dzieci, by pobrać organy, handel organami. Zabijanie dzieci, by pobrać organy jest chciwością. Dlatego nie wiem, czy stworzymy świat bez ubogich, bo zawsze jest grzech, który prowadzi nas do egoizmu. Ale ciągle powinniśmy walczyć, ciągle... - powiedział Franciszek.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy