Nowy numer 13/2024 Archiwum

Odbyła się debata liderów

Odbyła się telewizyjna debata z udziałem liderów wszystkich ośmiu ogólnopolskich komitetów wyborczych, których kandydaci startują do Sejmu w wyborach 25 października. O czym mówili przedstawiciele ogólnopolskich komitetów?

W debacie Platformę Obywatelską reprezentowała premier Ewa Kopacz, a Prawo i Sprawiedliwość wiceszefowa tej partii i jej kandydatka na premiera Beata Szydło. Obie liderki w poniedziałek spotkały się w telewizyjnej debacie "jeden na jeden".

Zjednoczoną Lewicę reprezentowała Barbara Nowacka, PSL - wicepremier Janusz Piechociński, Nowoczesną - jej lider Ryszard Petru, Ruch Kukiz'15 - Paweł Kukiz, partię KORWiN - Janusz Korwin-Mikke, Partię Razem - Adrian Zandberg.

Wtorkowa debata trwała 100 minut. Została podzielona na trzy części: w pierwszej przedstawiciele komitetów wyborczych mieli odpowiedzieć na pytania dotyczące spraw społeczno-gospodarczych, drugą część poświęcono polityce zagranicznej i bezpieczeństwu, trzecią  problematyce wizji i ustroju państwa.

Gospodarzem spotkania była Diana Rudnik, dziennikarka "Wiadomości" TVP1, a towarzyszyli jej Grzegorz Kajdanowicz z TVN i Jarosław Gugała z Polsatu.

Platforma uchroni przed stworzeniem republiki wyznaniowej w Polsce, a PiS po objęciu rządów będzie szanował wszystkich - podkreślały przedstawicielki obu partii po wtorkowej debacie. Według innych uczestników debaty, była ona dowodem, że wybór nie ogranicza się do PO i PiS.

Przedstawiciele ośmiu komitetów wyborczych przez ponad 1,5 godziny odpowiadali na pytania dziennikarzy. Swoje wystąpienia podsumowali po zakończeniu debaty.

Liderka PO Ewa Kopacz zaznaczała w wystąpieniu po debacie, że Platforma 25 października pójdzie po głos Polaków. "Dzisiaj pokornie prosimy Polaków: pamiętajcie, nie wszystko nam się być może udało, może nie jesteśmy doskonali, ale niczego nie udajemy (...). Jestem przekonana, że jesteśmy jedynym ugrupowaniem, które może dzisiaj postawić tamę przed tymi, którzy z państwa obywatelskiego chcą zrobić republikę wyznaniową" - mówiła szefowa rządu.

Wiceszefowa PiS Beata Szydło nawiązała do incydentu, który miał miejsce przed debatą, gdy zwolennicy PiS wchodząc do budynku telewizji przepychali się z ochroną. Zdaniem Szydło "ci, którzy nie mają niczego do powiedzenia Polakom", chcieli w ten sposób uniemożliwić młodym ludziom udział w debacie.

"Polacy chcą być szanowani, chcą dobrze żyć bez względu na to, kogo wybierają i jakie mają sympatie polityczne. Trzeba podchodzić z szacunkiem do wszystkich. Obecna władza nie potrafi się z tym pogodzić, ale tak jest, bo to obywatele mają głos. Jeżeli PiS będzie tworzyło rząd, jeśli państwo nam zaufacie, to my będziemy szanować wszystkich" - podkreśliła kandydatka PiS na premiera.

Do wystąpień w debacie przedstawicielek PO i PiS nawiązała na briefingu przed budynkiem telewizji liderka Zjednoczonej Lewicy Barbara Nowacka, która zaznaczyła, że ani PO, ani PiS "nie mają do zaproponowania niczego nowego". "Powtarzają utarte formuły, wyuczone kwestie. I tak naprawdę nie dowiadujemy się od nich niczego" - oceniła.

Szef PSL Janusz Piechociński podkreslił, że debata była "sukcesem polskiej demokracji medialnej", bo pojawiło się na niej ośmioro liderów, w przeciwieństwie do poniedziałkowej debaty Kopacz-Szydło, która była "defektem demokracji". "Zostawiam widzom to, kto wygrał. Cieszę się, że demokracja nie przegrała" - dodał.

W podobnym duchu wypowiedział się lider Nowoczesnej Ryszard Petru, który powiedział dziennikarzom, że inaczej niż w poniedziałek, wtorkowa debata pokazała, że wyborcy mają "szerszy wybór". "Ewidentnie widać, że wybór w Polsce nie jest między PiS i PO, a jest szerszy. Mamy osiem komitetów do wyboru. Proszę wybierać między nimi" - przekonywał.

Z kolei przedstawiciel Partii Razem Adrian Zandberg, pytany po debacie przez dziennikarzy, czy ma wrażenie, że wypadł w niej najlepiej, nie chciał tego oceniać. Podkreślił, że wcześniej jego partia cieszyła się mniejszym zainteresowaniem mediów, choć organizowała w trakcie kampanii wyborczej liczne konferencje dotyczące jej programu. "Mam nadzieję, że uda nam się coś zmienić w debacie publicznej w Polsce i w końcu zaczniemy rozmawiać o konkretnych rzeczach, a nie kto kogo uderzył pałką po głowie w studiu telewizyjnym, a kto kogo widzi na jakim stanowisku" - mówił Zandberg.

Negatywnie debatę ocenił Paweł Kukiz, który podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że była ona "farsą i dowodem na wszechobecność systemu również w mediach". "Pytania, które były zadawane szczególnie w ostatniej części, a dotyczyły ustroju państwa, miały tyle wspólnego z ustrojem, co ja z długowłosym hipisem" - zaznaczył Kukiz.

Wcześniej w ostatniej części debaty przedstawiciele ośmiu komitetów wyborczych mogli w krótkim wystąpieniu zwrócić się bezpośrednio do wyborców.

"To wy macie decydować, jak wydawać wasze pieniądze, a nie politycy. Z tego koryta trzeba zabrać pieniądze dla polityków" - mówił Janusz Korwin-Mikke. "Za chwilę - jak powiedział - usłyszycie festiwal obietnic, tylko ci, którzy obiecują, zapominają dodać, że jeżeli dadzą państwu 500 zł, to muszą wam zabrać 700 (...) Dlatego jeżeli wam to obiecują, to nie będziecie bogatsi o 500, tylko biedniejsi o 200, które oni "przeżrą, rozkradną i zmarnują". Jak zaznaczył, "my nie będziemy wam nic dawali, ale nie będziemy wam zabierać i będziecie bogatsi o te 200 zł".

Barbara Nowacka przekonywała z kolei: "My, Polki, Polacy, mamy marzenie o dobrej zmianie, która przełoży się zarówno na nasze portfele, jak i na naszą wolność i na nasze poczucie godności. Zjednoczona Lewica to partia, która mówi o godności, o prawach obywatelskich, bezpieczeństwie socjalnym, prawie do mieszkania, dobrym leczeniu, dobrej edukacji, sprawnej gospodarce i finansach publicznych, które będą działały" - mówiła. Jak dodała, "głosując na PO, możecie być pewni, że już po wyborach jedna trzecia ich posłów przejdzie do PiS, dlatego głos oddany na nich może być głosem straconym". "Dlatego 25 października wybierzcie Zjednoczona Lewicę" - zakończyła.

Paweł Kukiz zaczął swoje podsumowanie od krytyki niektórych pytań zadanych w debacie. "Sami państwo widzicie farsę, w części poświęconej sprawom ustrojowym robi się wszystko, by nie rozmawiać o ustroju (...)" - mówił.

"Ten dzień, wkrótce wybory, to jest nasza ostatnia szansa, żeby tym partyjnym klanom wyrwać z łap Polskę. Żyją tylko z obietnic, od 26 lat żadna z tych partii swoich obietnic nie spełniła" - mówił. "Proszę państwa, ostania szansa. My nic od was nie chcemy. My chcemy, żebyście przestali nas po prostu okradać. I nie chcemy waszych pieniędzy" - zakończył swoje wystąpienie Kukiz.

O to, by nie głosować na mniejsze zło, apelował Adrian Zandberg z Partii Razem. "Od 20 lat słyszymy, że musimy głosować na mniejsze zło. I teraz media mówią, że jedyny wybór, jaki macie, to jest wybór między panią Kopacz, panią Szydło i ewentualnie jeszcze między Leszkiem Millerem, który ukrywa się za plecami Barbary Nowackiej. To nie jest dobry wybór" - mówił. "Jeśli chcemy mieć w Polsce demokrację na serio, to głosujmy na te ruchy i partie, z którymi się zgadzamy" - mówił w ostatnim słowie. "Nie marnujcie głosu na mniejsze zło. Głosowanie na mniejsze zło doprowadziło polską politykę do stadium, które widzieliśmy wczoraj, do rozmowy robotów, która nie ma żadnej treści" - mówił w swoim wystąpieniu, nazwiązując do poniedziałkowej debaty Kopacz-Szydło.

Beata Szydło z PiS przekonywała, że Polacy chcą zmiany. "Powiedzieli o tym, wybierając Andrzeja Dudę na prezydenta. Ta dobra zmiana może być przeprowadzona tylko przez partię, która będzie miała silną, stabilną pozycję" - mówiła, jako alternatywę przeciwstawiając rozdrobnioną większość w parlamencie. Zapewniała, że program PiS to więcej pieniędzy w portfelach Polaków, to silniejsza polska gospodarka, to większe wpływy do budżetu. "Jeśli chcecie takiej Polski, zagłosujcie na Prawo i Sprawiedliwość, damy radę" - powiedziała.

"Do tego, aby Polacy zaczęli żyć i zarabiać tak jak na zachodzie Europy, potrzebny jest jeszcze jeden krok - mówiła z kolei przewodnicząca PO Ewa Kopacz. - Mamy plan, jak to zrobić, mamy doświadczenie i wiedzę, aby osiągnąć ten cel - wyższe pensje Polaków". Przestrzegała, że to jest możliwe, jeśli nie pozwolimy zburzyć tego, co już w tej chwili mamy. "Biję dziś na alarm, bo jeszcze nie jest za późno, jeszcze mamy państwo demokratyczne, a nie republikę wyznaniową, już niedługo przedsiębiorcy mogą być lustrowani, a w budżecie zabraknie pieniędzy na emerytury czy wypłaty dla tych, którzy są zatrudnieni w budżetówce" - dodała. "Zapomnieliśmy, czym był kryzys, ale ci, którzy chcą samodzielnej władzy, bardzo szybko nam o tym przypomną" - powiedziała i zaapelowała o głos na PO.

Zdaniem lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru, tylko jego partia ma program, który da Polsce impuls rozwojowy. "Zreformujemy polską edukację, tak żeby zmienić system, w którym młodzi ludzie kończą studia i nie mogą znaleźć potem pracy; zreformujemy polską ochronę zdrowia, żeby nie było w niej marnotrawstwa, żeby pacjent był pacjentem, a nie petentem, zmniejszymy i uprościmy podatki" - wyliczał. "Urządzimy Polskę lepiej za te same pieniądze po to, aby w niej chciało się żyć, a nie tylko ją kochać" - obiecał.

Janusz Piechociński przekonywał, że PSL jest skuteczną nowoczesną partią wartości. "PSL rozwiązuje problemy, a nie je tworzy, ludzie PSL pracują nie tylko w kampaniach" - mówił. Dał słowo, że ludowcy będą siłą rozsądku. "Proponujemy współpracę i współdziałanie" - dodał.

Debatę liderów, tak jak poniedziałkową debatę Kopacz-Szydło pt. "Rozmowa o Polsce", organizowały telewizje TVP, TVN i Polsat.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama