Nowy numer 17/2024 Archiwum

Skrzek karłów

Żyjemy w kulturze lęku przed wielkimi wyzwaniami, do których powołuje nas Bóg.

Wyobraźmy sobie, że współczesny poeta wyznaje: – Ileż to razy zadziwiała mnie tajemna moc dźwięków i słów w wierszu i podziwiałem dzieło swego talentu, dostrzegając w nim cień misterium stworzenia, w którym Bóg zechciał niejako dać mi udział. Natychmiast odezwałby się chór naszych – pożal się Boże – krytyków, uznając delikwenta za wariata, pyszałka czy kołtuna. Tymczasem właśnie do takiej perspektywy zachęcał Jan Paweł II w opublikowanym u progu nowego tysiąclecia „Liście do artystów”. Według niego „Stwórca łaskawie użycza artyście iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej stwórczej mocy”. Realizując powołanie otrzymane od Boga, poeci czy malarze mają pomóc swoim siostrom i braciom w odkryciu rzeczywistości duchowej, przemienić to, co niewidzialne, w zmysłowy konkret. W trakcie pontyfikatu Jana Pawła II mówiło się, że Polacy kochają papieża, ale go nie słuchają. Dzisiejsi twórcy są chyba szczególnie głusi na jego słowa, bo „Listu do artystów” nawet nie chciało im się komentować. Rozdźwięk między sztuką, która wyzionęła ducha, a scholastyczną filozofią okazał się zbyt wielki. Świadomy tej przepaści autor „Tryptyku rzymskiego” pisał odnośnie cudu stworzenia: „Czy to możliwe?/ Współczesnych o to nie pytaj, lecz pytaj Michała Anioła”. Spytałem Michała Anioła i jego odpowiedź mnie przekonała. Współcześni byli w tym czasie zajęci układaniem listy bestsellerów z książek modnych prozaików, którzy ożywiają język literacki synonimami męskiego członka. Cóż, każdy robi to, co lubi. Żyjemy w kulturze lęku przed wielkimi wyzwaniami, do których powołuje nas Bóg – nie tylko w literaturze i sztuce. Polacy boją się wielkości własnej historii, rząd minimalizuje cele polityki zagranicznej, księża drżą na myśl o misjach, młodzież lęka się założyć rodzinę, kobiety twierdzą, że macierzyństwo je przerasta, mężczyźni mają problem z ojcostwem itd. W takim klimacie kulturowym trudno oczekiwać od twórców, że zaczną nagle ilustrować „tajemniczą jedność rzeczy”. Wolno nam było odzywać się skrzekiem karłów i demonów/ ale czyste i dostojne słowa były zakazane/ Pod tak surową karą, że kto jedno z nich śmiał wymówić,/ Już sam uważał się za zgubionego” – pisał pół wieku temu Czesław Miłosz i jego diagnoza jest, niestety, wciąż aktualna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy