Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Gdy upadają prawa

Z czym kojarzy nam się dzisiaj zwrot "prawa człowieka"?

W ciągu ostatnich kilku tygodni cytowany termin wielokrotnie pojawił się w przestrzeni medialnej. Na bazie haseł o równouprawnieniu wszystkich obywateli wprowadzono w Irlandii przepisy pozwalające na zawieranie "małżeństw" przez pary jednopłciowe. Pod koniec czerwca podobną decyzję podjął amerykański Sąd Najwyższy. Wyrok ten w istocie powoduje, że "małżeństwa" zawierane przez homoseksualistów objęte zostały ochroną Konstytucji USA. Pozostając w obszarze działań sądów trudno przemilczeć werdykt Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zezwolił na zaprzestanie odżywiania młodego Francuza, obecnie znajdującego się w stanie całkowitej zależności od bliskich osób. Opinia ta w praktyce wpłynąć może na stanowienie prawa w poszczególnych krajach Rady Europy. Temat praw człowieka nie ominął także Polski. Sejm przyjmując Ustawę o leczeniu niepłodności w istocie podjął działania promujące tzw. prawa reprodukcyjne. In vitro staje się elementem idei „prawa do dziecka”. Wcześniej ten sam parlament zaakceptował tzw. Konwencję antyprzemocową, hołdującą twierdzeniu, iż wszelką agresja w relacjach interpersonalnych wynika z zajmowanych "stereotypowych" ról płciowych.

Prawa historii

 Śledząc dokładnie retorykę zwolenników czy to in vitro, czy też jednopłciowych "małżeństw", bądź eutanazji, wyraźnie widać, iż słowa "wolność" oraz „jakość życia” dominują w podobnych dyskusjach. Uznaje się, że człowiek ma prawo do wszelkich działań, jeśli tylko posiada wewnętrzne przekonanie o ich słuszności. Więcej, dodaje się, że to właśnie „jakość życia” winna być jedynym wyznacznikiem możliwości kontynuowania owego życia. Podobne spojrzenie przenoszone jest na całe społeczeństwa. Widać wręcz, że podejście to zastąpiło słowo „godność”, które przyświecało idei praw człowieka. Sytuacja ta wzbudza tym większe zdziwienie, że dyskusja o fundamentalnych uprawnieniach każdego człowieka zrodziła się tuż po II wojnie światowej, a więc w momencie dziejów ludzkości, w którym to owa godność była masowo naruszana, także przez nazistowskich lekarzy. Każdy, kto choć przez chwilę badał działania owych medyków, ma zapewne świadomość, iż w połowie ubiegłego wieku to właśnie oni masowo sterylizowali osoby niepełnosprawne, uśmiercali pacjentów chorych psychicznie lub niepełnosprawnych fizycznie, a także przeprowadzali eksperymenty bez zgody uczestniczących w nich osób. To w tamtych czasach na terenie III Rzeszy głośno opowiadano się za promocją aborcji wśród kobiet z podległych państw, jednocześnie wprowadzając karę śmierci za jej przeprowadzenie u przedstawicielek „rasy aryjskiej”. Tuż po wojnie działania te uznane zostały za zbrodnię wojenną. Stały się antysymbolem działań, w których medycyna wykorzystywana jest do panowania nad drugim człowiekiem. Zapewne część osób może uznać, że porównywanie tych procederów z czasami obecnymi nie ma najmniejszego sensu. Naziści chcieli przecież wyeliminować zdefiniowanych przez nich podludzi. W czasach dzisiejszych uśmiercenie pacjenta w drodze eutanazji lub dokonanie aborcji możliwe jest przecież na podstawie wyroku sądowego lub też konkretnego ustawowego zezwolenia. Przypomnieć jednak warto, że w nazistowskich Niemczech wszelkie tego typu postępowanie mogło być podjęte również za zgodą sądu. Nazistowskie ustawy zabraniały dokonywania eksperymentów, ale wyłącznie na ludziach (sic!). Eutanazja z kolei, czy też "wygaszanie życia" chorych dzieci dozwolone było wyłącznie na podstawie konkretnej ustawy. W Norymberdze niemieccy lekarze często powoływali się na ten argument. Stanowczo zaznaczali, że nigdy nie złamali prawa.

Eksperci

Jak to się zatem dzieje, że w czasach dzisiejszych, obserwując np. w Belgii coraz większą liberalizację przepisów dotyczących eutanazji na żądanie dzieci, jednocześnie słyszymy, iż uprawnienia te stanowią realizację idei praw dziecka? Jakim sposobem wprowadzane są w życie podobne twierdzenia, skoro społeczeństwa pamiętają jednocześnie, iż w III Rzeszy eutanazja niepełnosprawnych dzieci była na porządku dziennym? Odpowiedź na powyższe pytanie kilka lat temu sformułował amerykański sędzia Sądu Najwyższego, Antonin Scalia.

Jego zdaniem wszelka liberalizacja prawa możliwa jest m.in. z racji na coraz istotniejszą rolę tzw. eksperta. Mowa tutaj z jednej strony o naukowcach, którzy formułują teorie stanowiące podbudowę dla nowych ustaw lub kodeksów. Słyszymy np. opinie wygłaszane przez prof. Petera Singera, który podważa prawo do życia nowo narodzonych,  niepełnosprawnych dzieci. W Holandii na podstawie tego typu twierdzeń powstał „Protokół z Groningen”, który pozwala na pozostawienie bez jakiejkolwiek opieki medycznej oraz pielęgnacyjnej chore noworodki. Antonin Scalia zwrócił jednak uwagę także na szczególnych ekspertów, jakimi są sędziowie, zwłaszcza sędziowie sądów najwyższych oraz międzynarodowych trybunałów. Zwraca on uwagę, iż coraz częściej wychodzą oni ze swojej orzeczniczej roli, stając się "mułłami Zachodu". Zamiast odnosić się do zapisów prawa, coraz śmielej wskazują na moralne racje danego postępowania. Zamiast interpretować istniejące ustawy, wskazują, co jest dobre, a co złe. Opinie podobnych osób w pewien sposób promieniują na społeczeństwo, w tym społeczeństwo międzynarodowe.  Stanowiska te powielane są następnie przez kolejnych ekspertów, którzy wskazują, że zjawiska dotąd uznawane za chorobę, zaburzenie lub patologię, stają się oczekiwaną normą.

Śmiech z prawa

Opisany schemat prawdopodobnie będzie zastosowany już niebawem w Norwegii, w której to podjęta została debata społeczna dotycząca możliwości zmiany płci przez dzieci od siódmego roku życia. Dodano, że w celu realizacji tego nowego "prawa dziecka" nie jest potrzebna nawet opinia psychiatry, psychologa lub seksuologa. Tego typu pomysły coraz trudniej komentować. Wydają się one konkretnym przykładem zjawiska, które ks. Henryk Skorowski określił mianem "inflacji praw człowieka". Opinię przywołanego socjologa warto uzupełnić spostrzeżeniami ks. Franciszka Mazurka, którego zdaniem w czasach dzisiejszych obserwujemy wręcz ślepą wiarę w prawa człowieka. Mazurek zwrócił jednak uwagę, że nadal zdarzają się półpierwotne plemiona, które lepiej dbają o osoby starsze niż część zachodnich krajów, szczycących się podpisaniem np. konwencji dotyczących ochrony praw człowieka. Tym samym obserwujemy ostatnio coraz bardziej rozbudowujący się paradoks. Idea praw człowieka staje się ideologią, a w niektórych sytuacjach posiada ona wręcz oblicze nowej religii, która coraz częściej zagraża prawom człowieka. Świętymi świątyniami stają się trybunały, nowymi kapłanami są sędziowie, idea powszechnej wolności oraz jakości życia urasta do rangi dogmatu, a każdy, kto go nie przestrzega, określony zostaje mianem np. homofoba- heretyka. Oczywiście podobne twierdzenia oraz powyżej przedstawione pomysły wiele osób uznać może za słuszne. W tym miejscu warto jednak zastanowić się, jaka byłaby społeczna ocena wyroków sądowych dopuszczających zaprzestanie karmienia chorego człowieka, gdyby były wydane w 1948 r., a więc w momencie ogłoszenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka?

Autor jest socjologiem prawa, pedagogiem specjalnym oraz bioetykiem, współpracującym z Instytutem na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy