Nowy numer 13/2024 Archiwum

O "elitach" i "wyborczych chłystkach"

W imię zgody i bezpieczeństwa wszyscy, którzy myślą inaczej niż postępowy mainstream, szerzą "nienawiść i kłamstwo". Tako rzecze "elita".

Kto głosował na Dudę? Proszę się przyznać. Jesteście Państwo myślącymi ludźmi, którzy podejmują świadome decyzje w oparciu o rozsądek i umiejętność racjonalnego myślenia? Nic z tego! Przyjmijcie raz na zawsze, że jesteście zacofani, agresywni i bez wykształcenia. Ogólne dno i prymitywne, agresywne, macierewiczowskie wodorosty. Nie doświadczyliście Państwo takich opinii, jeśli nie wprost, to chociażby czytając komentarze na portalach społecznościowych? Ano właśnie. Ale nie dziwcie się znajomym, że tak Was określili. Nawet ich zbytnio za to nie wińcie. Wybaczcie wręcz szlachetnie, bo nie wiedza, co czynią. To nie ich poglądy tak naprawdę. I nie ich sposób myślenia. Tylko wiernie kalkują. Bo jak to się zwykło mówić, niedaleko pada jabłko od politycznej jabłoni, więc i niedaleko szukać prawdziwych twórców tych "postępowych" ocen i poglądów. Gdzie szukać? W telewizorach, radiach i na łamach. Zawsze przychylnych tzw. autorytetom.

Otóż z wypowiedzi tzw. establishmentu – polityków i ludzi mediów – wynika, że na prezydenta elekta głosowały wyłącznie osoby głupie, niedouczone, chłystkowate i niemyślące. Na Bronisława Komorowskiego natomiast osoby wykształcone i na stanowiskach. Komentarze, którymi tzw. wielcy tego świata obdarowują tych wyborców, którzy zagłosowali inaczej niż oni sami, pokazują nieprawdopodobny wręcz rozdźwięk między szarymi Kowalskimi a "elitami", którym wydaje się, że go tworzą. Komentarze, które wciąż nie milkną, świadczą nie tylko o gigantycznej bucie tzw. mainstreamu, ale przede wszystkim o braku szacunku czy wręcz pogardzie, z jaką "elity" traktują "resztę świata".

Wszystko w sumie zaczęło się od wypowiedzi samego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który to jeszcze podczas wieczoru wyborczego co prawda pogratulował kontrkandydatowi wygranej, ale dodał jednocześnie kilka słów o bitwie, walce, pospolitym ruszeniu i agresji, z którą przyszło zmierzyć się jedynie słusznej politycznej sile. Można się domyślić, że z pokojowo nastawionym prezydentem ("nie ma zgody na brak zgody") walczono środkami niecnymi, takimi jak na przykład długopis i krzyżyk postawiony przy nazwisku "Duda". Przyznać się, kto tak walczył?! 

A potem było jeszcze ciekawiej. Znany z pogodnego i łagodnego usposobienia poseł N. przystąpił do analizy wyborczej porażki swojego kandydata (poseł dostaje piany, gdy się go cytuje w "Gościu", więc w imię zgody i bezpieczeństwa wystarczy pierwsza litera nazwiska. I tak wiadomo kto zacz). Analiza polegała na tym, by swoim zwyczajem i w stylu niepowtarzalnym zrugać i (dobrze, że przez radio, a nie telewizor) wirtualnie opluć złych wyborców. Źli wyborcy wybrali bowiem nie Komorowskiego, lecz Dudę. Poseł N. obwieścił, iż przegrana Komorowskiego wiązała się nie z kiepską prezydenturą i rozczarowaniem prezydentem Komorowskim, lecz li tylko z "falą nienawiści i kłamstwa", która przetoczyła się przez Polskę. Falę tę można będzie, według posła, zatrzymać dopiero jesienią. Aż strach pomyśleć, jakimi metodami...

W końcu też można było posłuchać, co mają szczerze do powiedzenia tzw. twarze kampanii Bronisława Komorowskiego na temat kontrkandydata i jego wyborców. Choćby prezydencki doradca Waldemar Strzałkowski, który miał stwierdzić, jeszcze podczas wieczoru wyborczego, że "w d... dostają od tego chłystka" (to chyba o nowym prezydencie). Natomiast siedząca obok niego aktorka Anna Nehrebecka wszystkich, którzy na niego głosowali, a szczególnie ludzi młodych, podsumowała stwierdzeniem: "Czasem ludzie młodzi przestają myśleć" oraz: "Co jakiś czas przychodzi takie bielmo. Poza tym ludzie lubią się bawić". Poziom pogardy wersja zaawansowana? O nie! Zapewne troska o kraj i zrozumienie potrzeb społeczeństwa.

Na tym tle wpis fejsbukowy pewnej (byłej) dziennikarki Polsatu i TVN, w którym najpierw nawołuje do masowej emigracji, żeby potem (żartując oczywiście) inicjować zbiórkę pieniędzy na... trotyl dla nowego prezydenta, nie dziwią. A chociaż przerażający i żenujący, jest kwintesencją współczesnych trendów polityczno-społecznych, w którym postępowy mainstream obraża i straszy matołki z nizin społecznych. W imię oczywiście dobra tychże matołków. Bo przecież znana aktorka tudzież dziennikarka maja prawo rugać, besztać i krytykować prosty lud. Mają wręcz obowiązek przypominać ludowi, gdzie jego miejsce, co ma myśleć i jak głosować.

No cóż. Tym razem się nie udało porządzić duszami. I spora część ludu okazała się niepokorna, czytająca, myśląca  samodzielnie, umiejąca analizować i wysnuwać wnioski, a także obserwować własny portfel. Wiec nie przestraszyła się tzw. autorytetów. Postanowiła wręcz wybić się na myślową niepodległość. Oby tak dalej.

A na koniec, jako memento (również dla tzw. autorytetów, choć nie wiadomo, czy zrozumieją) i podsumowanie wyborów oraz reakcji na nie. Dwa komentarze prosto od ludu.     

Pierwszy, z profilu fejsbukowego pewnej... siostry zakonnej:  

"Nehrebecka o wyborze Polaków stwierdziła, że »co jakiś czas przychodzi takie bielmo«. Zatem przyczyną przegranej B. Komorowskiego były... zbyt długie kolejki do zabiegu na zaćmę. I tu się zgadzamy. A tak poważnie. Co za pogarda dla drugiego człowieka"...

Drugi komentarz pochodzi z Twittera i jest autorstwa niejakiego Juice'a: "Facet z doktoratem i 4 obcymi językami kandydatem rolników i robotników. Wujek, co robi błędy ortograficzne, kandydatem elit. Taka sytuacja".

PS. A gdybym napisała, że w większości zakładów karnych i więzieniach wygrał w cuglach Bronisław Komorowski, będzie to prawda obiektywna, czy język nienawiści? Bo o tym "sukcesie", z niewiadomych powodów, mainstream milczy...

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej