W Polsce gwałtownie rozrasta się kult św. Rity, którą dziś wspominamy.
- Modlenie się za przyczyną świętego bez znajomości jego życiorysu jest bałwochwalstwem - przestrzega bp. Grzegorz Ryś. - Jeśli kogoś czczę, to także dlatego, by go naśladować - dodaje.
A czy świętą Ritę warto naśladować? Biskup jest przekonany, że tak. Brała grzech krzywdzących ją na siebie, nie zostawiając ich samych. Najwięcej wiarygodnych informacji o jej życiu pochodzi dopiero z materiałów zapisanych 100 lat po jej śmierci, w XVI w. – w okresie jej beatyfikacji.
Pewne jest, że jej matka, jak św. Anna, poczęła ją w późnym wieku. Według legendy w domu Lottich było małe okno w dachu, przez które Rita lubiła patrzeć w niebo. Pobożni rodzice byli szanowanymi w Cascii, targanej sporami i rywalizacją między rodami, tzw. mediatorami Jezusa. Z ikonografii wiadomo, że umiała czytać i pisać, czego nauczyli ją augustianie. Myślała o wstąpieniu do klasztoru augustiańskiego św. Marii Magdaleny w Cascii, ale posłuszna rodzicom jako 12-latka poślubiła Paolo de Mancino i żyła z nim 18 lat. Jej męża nazywano „niedobrym chrześcijaninem”, gdyż należał do gibelinów, będących w opozycji do Kościoła rzymskiego. Biografowie, którym zależało, by uwydatnić cierpliwość i wytrwałość Rity, która „jak baranek znalazła się w szponach lwa”, wyolbrzymiali wady męża, wyliczając, że był gniewny, porywczy, okrutny. „Musiał mieć skłonność do złości, ale oprócz tego, że taki miał charakter, jego ostre reakcje mogło prowokować życie polityczne epoki” – pisze Mario Polia w książce „Rita z Cascia. Życie prawdziwe”.
Pierwszą prostą topolową trumnę, w której złożono ciało świętej w klasztorze w Cascii, wykonał stolarz Cicco Barbaro, który za jej sprawą został uzdrowiony z niedowładu rąk. Widoczne na niej malowidło przedstawia świętą z kolcem w dłoni i wbitym w czoło cierniem, przypominającym o koronie cierniowej Chrystusa. – Ten bardzo rzadki stygmat nosiła na czole, które wyznacza widzenie świata i uświadamia, że w sytuacji sponiewierania i bólu ze znakiem Chrystusa można się czuć wybranym, a nie odrzuconym – mówi bp Ryś. Na trumnie św. Rity widnieje informacja, że nosiła ten stygmat 15 lat. Z rany sączyły się krew i ropa. Święta odstraszała smrodem. Zmarła w opinii świętości 22 maja 1457 roku. Po śmierci jej ciało pachniało różami.
Na pamiątkę jej śmierci, 22 dnia każdego miesiąca w kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie, gdzie znajduje się największy ośrodek kultu św. Rity w Polsce, wierni tłumnie przystępują do spowiedzi przed liturgią sprawowaną ku jej czci. Czasem po wielu latach, czasem spowiedzi trwają ponad godzinę. Więcej o cudach i znakach, jakie dzieją się za przyczyną świętej "od spraw niemożliwych" w tekście Barbary Gruszki-Zych "Kobieta z cierniem" dostępnym w bieżącym numerze "Gościa Niedzielnego".
Ksiądz Marek Donaj, augustianin jest proboszczem w kościele pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość Przeczytaj także:
bgz /jad