Nowy numer 17/2024 Archiwum

CBA i Sienkiewicz bronią się przed oskarżeniami

Z nagrań wynika, że minister nakazał podpalić budkę pod ambasadą Rosji. Nośniki są już w drodze do prokuratury.

Sugestia, że szef CBA powiedział, iż policja na zlecenie ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza miała podpalić budkę przy rosyjskiej ambasadzie, jest niedorzecznością i sprawia wrażenie celowej manipulacji - oświadczył rzecznik CBA. Bzdurą i absurdem informację tę nazwał Sienkiewicz.

W poniedziałek tygodnik "Do Rzeczy" opublikował fragmenty podsłuchanej 5 czerwca 2014 roku w restauracji "Sowa i Przyjaciele" rozmowy ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem. Według tygodnika podczas tej rozmowy miała paść sugestia, że to Bartłomiej Sienkiewicz zlecił policjantom spalenie budki przed rosyjską ambasadą.

"Stanowczo oświadczam, że sugerowanie jakoby szef CBA Paweł Wojtunik powiedział, że policja na zlecenie ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza miała podpalić budkę przy ambasadzie jest niedorzecznością, nadużyciem, nieprawdziwym twierdzeniem i sprawia wrażenie celowej manipulacji. Nieprzypadkowy jest też według mnie termin ukazania się tego artykułu. Odczytuję go jako próbę uwikłania CBA w bieżące wydarzenia polityczne. Stanowczo oświadczam, że Paweł Wojtunik nigdy nie twierdził, by ktokolwiek, a tym bardziej urzędujący minister, wydawał polecenia celowego podpalenia budki" - powiedział w poniedziałek PAP Dobrzyński.

Sienkiewicz w poniedziałek w Radiu ZET określił tę informację jako "bzdurę i absurd". Według niego to "kolejna historia z taśmami nie wiadomo skąd wziętymi, których głównym oskarżeniem jest to, że niemal wręcz własnoręcznie spaliłem budkę pod ambasadą rosyjską. Szkoda, że nie ma infografiki, jak tam osobiście z hubką i krzesiwem idę, no ale to już jest taki poziom absurdu, że wolałabym tego nie komentować. Niedługo się dowiem, że czarną wołgą porywam dzieci, albo wywołałem wojnę rosyjsko-ukraińską. Jest pewien poziom absurdu, w którym można brać udział, a taki w którym nie. Ja wolałbym w tym absurdzie nie brać udziału" - zastrzegł Sienkiewicz.

"Ja nie mam nic więcej do powiedzenia, oprócz tego, że to jest bzdura i absurd, i mam nadzieję, że to się okaże jakimś kompletnym nieporozumieniem. Aż mi się nie chce wierzyć, że szef służby opowiada takie androny" - dodał.

Chodzi o incydent, do którego doszło podczas zorganizowanego w Warszawie przez środowiska narodowe 11 listopada 2013 r. Marszu Niepodległości. Podpalona została wówczas budka wartownicza przy ambasadzie rosyjskiej, śmietnikowa altana i m.in. instalacja "Tęcza" na pl. Zbawiciela. Zatrzymano wtedy ponad 70 osób. Po 11 listopada za "absolutnie skandaliczne" wydarzenia pod ambasadą rosyjską przeprosił prezydent Bronisław Komorowski, a głębokie ubolewanie w związku z incydentami wyraziło MSZ. Śledztwo ws. spalenia budki zostało ostatecznie umorzone z powodu niewykrycia sprawców.

W związku z publikacją "Do Rzeczy" Ruch Narodowy poinformował PAP, że w imieniu stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" zawiadomił warszawską prokuraturę okręgową o możliwości popełnienia przestępstwa przez Sienkiewicza. "Jeśli prawdą jest to, co opublikowano - a nie mamy najmniejszego powodu, by w to wątpić - to mamy do czynienia z szokującą sytuacją, gdy pan Bartłomiej Sienkiewicz, jako minister, popełnił przestępstwo" - powiedział Robert Winnicki z RN. Według niego miało ono polegać na "zleceniu funkcjonariuszom popełnienia przestępstwa, jakim było podpalenie budki, sprowadzeniu zagrożenia dla tysięcy ludzi na marszu oraz naruszeniu reputacji Polski i zaognieniu i tak już niełatwych stosunków z Rosją".

"Wystąpimy do +Do Rzeczy+ o udostępnienie nagrania" - powiedziała PAP prok. Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadzi śledztwo ws. nielegalnego podsłuchiwania i nagrywania rozmów m.in. polityków w dwóch stołecznych restauracjach. "My tą rozmową nie dysponujemy; nie wiemy, co ma tygodnik; nas interesuje nagranie" - dodała.

Do opublikowanych przez tygodnik "Do Rzeczy" fragmentów rozmowy Bieńkowskiej z Wojtunikiem odnieśli się na konferencji prasowej politycy SLD. Poseł SLD Stanisław Wziątek ocenił, że informacje medialne na temat rozmowy Wojtunik-Bieńkowska mogą być kolejnym elementem gry wyborczej, dlatego - przekonywał - trzeba dokładnie wyjaśnić wszystkie aspekty tej sprawy.

"We wtorek na wyjazdowym posiedzeniu komisji ds. służb specjalnych chcemy uzyskać informacje od szefa ABW, o tym na ile służby wewnętrzne państwa mają rozpoznany problem. W kolejną środę na posiedzenie komisji zostanie zaproszony prokurator generalny i szef CBA. Poprosimy prokuratora generalnego o informacje odnośnie przebiegu wyjaśniania wszystkich aspektów dotyczących afery taśmowej, a od szefa CBA (oczekujemy) ewentualnego potwierdzenia nieprawidłowości, które pojawiły się w rozmowie" - poinformował Wziątek.

Szef SLD Leszek Miller zauważył z kolei, że w rozmowie Bieńkowska-Wojtunik pojawiają się wątki, które świadczą o niegospodarności i szastaniu publicznymi pieniędzmi. "Dlatego klub SLD zwróci się do premier Ewy Kopacz, aby jak najszybciej Sejm mógł uzyskać wszechstronną informację na temat firm doradczych, które wykonują usługi dla spółek skarbu państwa, w tym tych najbardziej istotnych, jak PZU, czy KGHM" - poinformował.

Prokuratura na Pradze prowadzi śledztwo ws. podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura w czerwcu 2014 r. postawiła zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Falenta nie przyznał się do tych zarzutów i zapewniał, że jest niewinny.

Z kolei w październiku 2014 r. prokurator generalny Andrzej Seremet mówił PAP, że prokuratura nie zajmuje się wątkiem rozmowy Bieńkowskiej z Wojtunikiem "z tego powodu, że prokuratura uzyskała oświadczenie obu tych osób, iż nie składają wniosku o ściganie, a tylko to mogłoby otwierać drogę do badania tej kwestii".

Z kolei Cezary Gmyz poinformował na twitterze, że wyruszył do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, by dostarczyć nośnik z nagraniem rozmowy i złożyć zeznania.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama