Nowy numer 17/2024 Archiwum

Króliczek nieobrażony

Co też powiedział zwierzątkom święty Franciszek? Pewnie to, co Franciszek ludziom: "Kochaj i rób, co chcesz".

Nie miałam czasu śledzić wszystkich komentarzy i artykułów na temat słów papieża, ale bardzo spodobała mi się zamieszczona na Facebooku rycina. Św. Franciszek rozmawia z dwoma królikami. Tłumaczy im coś, wskazując palcem w górę. Czy posłuchają?

Wypowiedź papieża o królikach w kontekście dzietności wywołała istotnie wiele emocji. Prostowali ją już watykaniści, a nawet sam papież – miejmy nadzieję, że skutecznie. Bo to burza w szklance wody. Ale z drugiej strony – może i szczęśliwie się złożyło, że świat, nie tylko katolicki, usłyszał, po raz kolejny, że dziecko jest darem, że rodzice mają kierować się odpowiedzialną miłością, że Kościół nie walczy z postępem cywilizacyjnym, lecz popiera metody regulacji poczęć, które są dopuszczalne, czyli naturalne (i – podkreślmy – skuteczne, jeśli potraktować je poważnie).

Czuję się upoważniona do zabrania głosu, bo cała ta burza w końcu jest też o mnie i mojej rodzinie. Razem z mężem wychowałam szóstkę dzieci. Doczekaliśmy też szóstki (na razie) wnucząt. Każde kolejne dziecko przyjmowaliśmy z większą odpowiedzialnością i jakby z większą radością. To taka Boża ekonomia i dojrzewanie do rodzicielstwa – które jest bonusem wielodzietności; przynajmniej takie jest nasze doświadczenie. Jednocześnie „osobnym rozdziałem” jest trud i problemy, jakie niesie rodzina wielodzietna. To, rzecz jasna, temat rzeka. Bywały sytuacje niejako humorystyczne („O, macie trójkę dzieci? Wy to musicie żyć po Bożemu!”) i upokorzenia („Nie mogłaby pani lepiej planować rodziny?”). Można by cytować i opowiadać… – i każda większa rodzina wie, przez ile drobnych, a czasem bardzo poważnych doświadczeń musiała przejść czy przechodzi.

Jednak „króliczy temat” poruszył mnie z innego jeszcze powodu. Jakiś czas temu przeprowadziłam poważną i trudną, choć w bardzo przyjacielskiej atmosferze, rozmowę z pewną osobą duchowną. Przedmiotem debaty był problem naturalnej regulacji poczęć, którą osoba ta postrzega jako „katolicką antykoncepcję”. Odkryłam, że zalecenia encykliki Pawła VI „Humanae vitae” o odpowiedzialnym rodzicielstwie niekoniecznie muszą być rozumiane w ten sam sposób, nawet wewnątrz Kościoła. I to nie w kierunku „rozluźnienia”, lecz wręcz „restrykcji”. Teraz więc myślę o moim adwersarzu. Jeśli śledzi „króliczą aferę”, ma pewnie okazję do przemyślenia tego ważnego problemu. Może nasza ewentualna kolejna debata wniesie coś nowego?

„Kochaj i rób, co chcesz”. Słowa św. Augustyna można by zastosować również do tej delikatnej sfery, jaką jest przekazywanie życia. Inaczej rzecz ujmując – to Jezusowa prośba skierowana do Marty: „Jednego tylko potrzeba” (por. Łk 10,42a). Kiedy miłość – ta dobrze rozumiana, Jezusowa – będzie kierowała naszymi czynami i decyzjami, wszystko będzie dobrze.

Nie czujemy się z mężem urażeni króliczym porównaniem. Trzeba przypominać rodzicom, że ich powołaniem jest „odpowiedzialna wolność”, a otoczeniu (krewnym, znajomym, duszpasterzom, spowiednikom), że mają z miłosierdziem i z „czułością” (by użyć ulubionego wyrażenia papieża Franciszka) odnosić się do tajemnicy przekazywania życia, a jeśli trzeba – pomagać: współczuciem, wiedzą, radą, wsparciem duchowym, a może też materialnym.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy