Widzieliśmy tęczę łączącą Betlejem z izraelskim osiedlem Har Homa, zbudowanym na ziemi wydartej Palestyńczykom. Gdyby czytać ją jako symbol, to, co mogłaby zapowiadać, wydaje się dziś bardzo odległe.
Do Betlejem nie dojedzie się bezpośrednio z lotniska w Tel Awiwie. Pakujemy się więc do biało-żółtego busika, który ma nas zawieźć na dworzec autobusowy we wschodniej, arabskiej części Jerozolimy. Tam będzie nasza stacja przesiadkowa. Kierowca nie spieszy się z odpaleniem pojazdu. Czekamy dobrą godzinę, aż uzbiera się komplet pasażerów.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.