Nowy numer 13/2024 Archiwum

Ostatni

Byłem z ludźmi tak długo, jak się dało, mówi greckokatolicki kapłan Jurij Jurczyk, ostatni , który w ubiegły piątek opuścił Donieck.

Ks. Jurija poznałem w Zaporożu, kiedy brał udział w niedzielnej modlitwie o pokój na Ukrainie, która odbywa się tam od wielu miesięcy z inicjatywy środowisk ewangelickich. W ubiegłą niedzielę przed gmachem Rady Zaporoskiej zgromadziło się ponad dwieście osób, przez ponad godzinę modląc się i śpiewając. Wśród nich był także bp Jan Sobiło, rezydujący w Zaporożu biskup pomocniczy z diecezji charkowsko-zaporoskiej. Tym razem przekazał swój głos kapłanowi greckokatolickiemu, który dzień wcześniej przyjechał z Doniecka i znalazł u niego gościnę.

Ks. Jurij mówił o swym wzruszeniu, gdy widzi tylu ludzi zebranych, modlących  się za własny kraj. W Doniecku od wielu miesięcy takie zgromadzenia są zakazane. Gdyby ktoś spróbował publicznie wyrazić swoje poparcie dla Ukrainy, powiedział, byłby szykanowany i represjonowany. Dziękował ludziom za pomoc dla uchodźców z Donbasu i życzył mieszkańcom Zaporoża, aby nigdy nie doświadczyli podobnego losu. Następnego dnia rozmawiałem z nim o jego ostatnich tygodniach spędzonych w Doniecku. Jak podkreśla, był to dla wszystkich czas wielkiej próby, ale także czas nawrócenia. „Trzeba było intensywnie troszczyć się o Królestwo Niebieskie, gdyż nie miało się pewności, czy doczeka się następnego dnia”.

Sytuacja w mieście była nienormalna od wielu miesięcy, ale prawdziwy dramat zaczął się w sierpniu, gdy miasto stało się głównym punktem oporu separatystów. Odtąd centrum miasta były systematycznie ostrzeliwane. Prawdopodobnie, jak zaznacza, zarówno przez separatystów, jak i wojska ukraińskie. Powodowało to ogromne zniszczenia. Rozwalono nie tylko lotnisko oraz dworzec kolejowy, ale i wiele budynków użyteczności publicznej i mieszkalnych. Ostrzał zaczynał się zwykle o szóstej rano i z przerwami trwał do późnej nocy. Dla mieszkańców równie uciążliwy, jak obstrzał był brak wody i prądu. Z Doniecka, liczącego niegdyś ponad milion mieszkańców, bardzo wiele osób wyjechało.

Upiornie teraz wyglądają opustoszałe, ciemne ulice, po których poruszają się jedynie czołgi i patrole Donieckiej Republiki Ludowej. W jej oddziałach służy wielu miejscowych, ale nie brakuje Osetyńczyków, Czeczenów oraz Rosjan, których poznać po odmiennym akcencie. Są wielkie problemy z łącznością, gdyż nie działa sieć doładowania do komórek. Na czarnym rynku niebotyczną cenę osiągnęły karty z kodami do doładowania. Liczba ofiar cywilnych walk w Doniecku jest duża, codziennie media donosiły o nowych zabitych.

Ostatni   Bp Sobiło i ks. Jurczyk Andrzej Grajewski /foto gość Najgorsze jednak – podkreśla ks. Jurczyk – było poczucie niepewności. Człowiek jedzie autobusem i czyta w komórce, że droga po której porusza się autobus, przed chwilą była pod obstrzałem. Nie wie się, czy będą strzelać dalej, czy zrobią sobie przerwę.

Na ulicach widać wiele rozbitych samochodów, gdyż bojówkarze z DNR mają zwyczaj zabierania samochodów, które im się podobają. Jeśli taki wjedzie w drzewo, nie naprawia auta, ale zostawia go i szuka nowego. Coraz większym problemem jest brak pieniędzy. W bankomatach ich nie ma, w bankach są ogromne kolejki. Państwo ukraińskie zawiesiło wypłatę rent i emerytur dla Donbasu, a wielu przedsiębiorców zamknęło swoje firmy. W domach pozostały dzieci, gdyż do dzisiaj nie zaczął się rok szkolny. Wiadomo, że w październiku nie rozpocznie się rok akademicki.

- Moja parafia pw. Przemienienia Pańskiego także była ostrzelana, a wielu parafian wyjechało, opowiada ks. Jurczyk. 

Niedawno pocisk uderzył tak blisko, że podczas Liturgii spadła z ołtarza wielka ikona. W  ostatnim czasie systematycznie zmniejszała się liczba osób przychodzących do kościoła.  Jeśli kiedyś w niedzielnej liturgii brało udział do stu osób, obecnie przychodziło ich zaledwie kilka. Latem separatyści porwali 3 duchownych greckokatolickich, którym po zwolnieniu zakomunikowano, że muszą opuścić Donbas.

Po wyjeździe z Doniecka, nie zdołał już do niego wrócić biskup greckokatolicki Stefan Mieniuk. Jego rezydencja została zajęta przez separatystów, a sobór katedralny zamknięty. Wygnano także siostry służebniczki. W ich klasztorze stacjonują bojownicy DNR. Nie udało się także wrócić do miasta ks. Mikołajowi Pileckiemu, proboszczowi parafii pw. św. Józefa, obrządku łacińskiego.

W ostatnich dniach sami parafianie, prosili mnie, mówi ks. Jurczyk, abym wyjechał, gdyż obawiali się o moje bezpieczeństwo. Po konsultacji z moim biskupem, zdecydowałem się na wyjazd.

Ks. Jurczyk od 1992 r. tworzył w Doniecku struktury prawosławnej diecezji Patriarchatu Kijowskiego. W latach 2006-2007 r. był arcybiskupem Patriarchatu Kijowskiego. Później wraz z całą parafią przeszedł do Kościoła greckokatolickiego, gdzie pracuje jako zwykły ksiądz.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego