Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Co z tego, że Bóg Cię kocha?

Pewien znany jezuita napisał, że grzech nie może zerwać więzi z Bogiem, bo Bóg kocha nas mimo wszystko. Zapomniał dodać, że miłość daje człowiekowi szczęście tylko wtedy, gdy jest przeżywana we wzajemności.

"Uczono mnie, że grzech jest zerwaniem więzi z Bogiem. Jednak nie da się zerwać więzi. Więź ma pochodzenie Boskie, nie ludzkie. Ona jest niezrywalna. Nie da się zerwać czegoś, co jest czystą miłością Boga do człowieka" - pisze wspomniany jezuita.

Jeśli popatrzeć na relację Boga i człowieka z perspektywy inicjatora tej relacji, to fakt, nie da się jej zerwać zupełnie. Bóg zawsze robi pierwszy krok, a kiedy go już zrobi, wtedy nigdy się nie cofnie. Innymi słowy: Pan Bóg nigdy, w żadnych okolicznościach, nie przestanie mnie kochać.

Tylko czy to jest już gwarancją niezrywalności więzi między Bogiem a człowiekiem? Czy więź - związanie - nie zakłada pewnej interakcji? współdziałania dwóch stron? Kiedy zaangażowana jest tylko jedna z osób, możemy mówić najwyżej o przywiązaniu.

Gdyby jednak nawet przyjąć ten pomysł, że więź człowieka z Bogiem jest nienaruszalna, i utożsamić ją z miłością Boga do człowieka, gdyby przyjąć, że mój grzech nie jest w stanie zerwać tej więzi (bo nie jestem w stanie zniechęcić Boga do kochania mnie), to dla pełnego obrazu trzeba pokazać, co wtedy dzieje się z grzesznikiem. Bo chociaż Bóg ciągle mnie kocha, to ja - kiedy grzeszę - zwyczajnie odwracam się tyłem i nie pozwalam sobie na przyjęcie tej miłości. Czy mogę być wtedy szczęśliwy?

Miłość daje człowiekowi szczęście tylko wtedy, gdy jest przeżywana we wzajemności. Bóg swoją miłość nieustannie przeżywa w relacji "do kogoś". Na poziomie fundamentalnym jest to wzajemna relacja w Trójcy Świętej. Ja - człowiek - jestem zrodzony z miłości, która jest moim naturalnym środowiskiem życia. I dlatego jestem też wezwany do życia w relacji miłości. Najpierw z Bogiem (bo tylko z Niego mogę czerpać miłość), później z drugim człowiekiem. Wyrwanie się z tego naturalnego środowiska jest najgorszym rodzajem samobójstwa. Nawet jeśli wciąż jestem kochany przez drugą stronę. Bo nie wystarczy, że w moim otoczeniu są powietrze, woda, pokarm. Żeby żyć, muszę oddychać, pić i jeść. Człowiek, który nie potrafi połknąć pożywienia, umrze z głodu, nawet jeśli będzie siedział w pełnej najwspanialszych potraw jadalni. A grzech sprawia, że nie potrafimy smakować miłości Boga, nie potrafimy jej przełknąć. I chociaż jesteśmy nią otoczeni, w końcu umieramy z głodu i pragnienia.

Bóg kocha nas bez granic. Trzeba o tym mówić wszędzie i wszystkim. Ukochał nas tak bardzo, że aż nas uwolnił. Nie jesteśmy marionetkami w Boskim teatrzyku. Bóg daje nam wszystko. Absolutnie wszystko, łącznie z prawem do odrzucenia Jego miłości. On więcej już dla nas zrobić nie może. Teraz decyzja leży po naszej stronie. Co z tego, że Bóg mnie kocha, jeśli ja nie będę chciał żyć w tej miłości?

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera