Nowy numer 13/2024 Archiwum

Misterium Miłości, nie słitaśny happy end

Wydarzenia Triduum Paschalnego pokazują, że miłosierdzie Boże to nie słodkie głaskanie grzesznika po główce, ale przebaczenie za cenę krwi. Nie możemy traktować tej miłości jak taniego, hollywodzkiego happy endu.

Już od czwartku Kościół zaprasza nas do udziału w najcenniejszym skarbie, jaki daje nam w liturgii: uroczystościach Triduum Paschalnego. Praktycznie oznacza to darmowy bilet do wehikułu czasu, dzięki któremu możemy być świadkami męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa.

Bilet jest szczególnie cenny w świecie, w którym ciągle gdzieś biegniemy. Warto go wykorzystać i obudzić w sobie na nowo świadomość, że nie są to kolejne obchody jednego ze świąt (jakich wiele), ale uczestnictwo w tych jedynych wydarzeniach, które postawiły świat na głowie.

Wejście całym sobą w tajemnice Triduum Paschalnego pozwala zauważyć coś, co być może często nam umyka: Bóg przez zmartwychwstanie pokonuje śmierć, pokonuje nasz grzech. Ale to nie jest słitaśny happy end rodem z hollywodzkich filmów. Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest trwale złączone z poprzedzającymi je męką i śmiercią. Z osamotnieniem ogrodu Getsemani. Z pojmaniem. Upokorzeniami. Biciem i wyszydzeniem. Cierniami, wbijającymi się w ciało Jezusa. Opuszczeniem przez niemal wszystkich uczniów. I w końcu śmiercią. By pokonać śmierć, by odkupić mój grzech, Jezus musi się z nimi zmierzyć. Doświadczyć ich ciężaru na własnej skórze.

Wczoraj redakcyjny kolega zwrócił mi uwagę na scenę z Ewangelii o wskrzeszeniu Łazarza. Jezus podnosi do życia zmarłego przyjaciela. Wszyscy świadkowie są zdumieni tym cudem, a Łazarz, choć od czterech dni leżał w grobie, wraca do świata żywych. Ale już kilka wersów dalej dowiadujemy się o cenie tego, co uczynił Jezus.

Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę. [...] Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród». [...] Tego więc dnia postanowili Go zabić. /J 11, 47a. 49-50. 53/

Jezus wyciąga nas ze śmierci, ale rachunek musi się zgadzać. Życie za życie. Śmierć za śmierć. I kiedy w wielu dyskusjach słyszymy dziś, że przecież Bóg jest miłosierny, i widzimy tendencje do usprawiedliwiania wszystkiego, to dobrze byłoby pamiętać o cenie, jaką Jezus za nas zapłacił. Jasne, Bóg wychodzi do każdego grzesznika i każdemu z nas chce dać życie. Nikt z nas nie jest i nie będzie bezgrzeszny. Ale czy możemy z uśmiechem na twarzy łatwo usprawiedliwiać kolejne nasze słabości Bożym miłosierdziem, kiedy widzimy ukrzyżowanego Jezusa?

To prawda, Bóg nikogo z nas nie wykopie do piekła. Nie po to umarł i zmartwychwstał, by tak z nami postępować, a Jego zwycięstwo jest faktem. Zawsze jednak odczuwam napięcie, gdy wyobrażam sobie sytuację, że idę do Niego. On czeka na mnie z otwartymi ramionami, a ja wiem, że z Jego strony nie ma żadnych przeszkód do spotkania i jednocześnie widzę wszystkie rany, jakie mu zadałem. I zadaję sobie wtedy pytanie: czy wtedy będę potrafił spojrzeć mu w oczy. Uczestnictwo w Triduum Paschalnym może pomóc odnaleźć na nie odpowiedź.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera