Nowy numer 18/2024 Archiwum

Taka (żołnierska) sytuacja

Radzieckie pieśni w radzieckich mundurach na polskiej publicznej scenie?

Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby pewnego razu z Niemiec do Polski przyjechał chór, którego członkowie przebrani byliby za nazistowskich oficerów, wprost nawiązując do faszystowskiej przeszłości. Zaśpiewałby on w którejś z polskich filharmonii różne pieśni i piosenki. Takie na przykład „urokliwe” deutsche Marschen typu "Heili Heilo". A oprócz pieśni „zaangażowanych” miałby też coś „lżejszego”: cały repertuar piosenek ludowych z niemieckich landów. Na koniec - specjalnie dla polskiej publiczności - wykonałby coś z rodzimego repertuaru patriotycznego. Na przykład „Czerwone maki na Monte Cassino”. Chór w wiadomych mundurach (zaprojektowanych przez światowej sławy projektanta) zaśpiewałby pięknymi tenorami oraz barytonami. A przystojni chórzyści spodobaliby się niejednej słuchaczce. Wiadomo - za mundurem panny sznurem. A marszowe pieśni to rozkosz dla oka i ucha jednocześnie oraz wspaniałe zacieśnienie przyjaźni polsko-niemieckiej, nie mówiąc już u krzewieniu niemieckiej (?) kultury. Łezka w oku...

To niemożliwe? Oczywiście, na szczęście, niemożliwe. Choćby dlatego, że na terenie Niemiec nie mogłyby legalnie działać tego typu zespoły - jawnie nawiązujące do haniebnej historii kraju. Nie byłoby to możliwe, bo przecież i w Polsce zakazane jest kultywowanie wszelkich symboli nawiązujących do straszliwego totalitaryzmu. A nikt chyba nie zaprzeczy, że faszystowskie mundury to nie najnowszy krzyk mody rodem z pacyfistycznego Paryża, lecz bardzo konkretny symbol właśnie. Na sam pomysł podobnego występu szybko zareagowałaby zapewne i prokuratura. I słusznie. Tym samym występ mundurowego zespołu - nie tylko w prywatnym teatrze, ale tym bardziej w państwowej (!) filharmonii - nie mógłby dojść do skutku.

A tymczasem w Krakowie... w kwietniu w tamtejszej filharmonii ma zamiar wystąpić niejaki Chór Pustowałowa. Chór z Charkowa, trochę jak podróba Chóru Aleksandrowa (podobna stylistyka wykonywanych utworów), ma dać koncert przeróżnych pieśni i piosenek. Rosyjskich i radzieckich. Artyści podczas występów zazwyczaj są ubrani w mundury zapożyczone stylistycznie z... Armii Czerwonej. Tej samej „wyzwoleńczej” armii, która ramię w ramię z faszystowskimi najeźdźcami napadła na Polskę. Tej samej, która wymordowała miliony Polaków. Tej samej, która uosabiała i wprowadzała kałasznikowem straszliwy totalitaryzm, zwany potocznie komunizmem. Tej samej w końcu, dla której sowiecki imperializm był największą chlubą i wartością. No, to tyle z przyspieszonej lekcji historii, której chyba organizatorzy koncertu nie odrobili. Ewentualnie podczas której wagarowali.

I jak dotąd oficjalnie nikt nie zgłasza sprzeciwu. Bo zapewne filharmonijne przedstawianie „kultury” radzieckiej to niewinny spektakl i sympatyczna rozrywka. A historia? Kto by się tam grzebał w przeszłości...

Wygląda na to jednak, że (na szczęście) „grzebią” w niej internauci. Na profilu społecznościowym stworzyli wydarzenie: „NIE dla występu rosyjsko-sowieckiego chóru w krakowskiej Filharmonii!”. Protestują również dlatego, że - jak piszą - „promocja rosyjskiego imperializmu podczas wojskowej i propagandowej agresji Rosji na niepodległą Ukrainę jest skandalem”. I tym bardziej nie powinna się odbywać w placówce kulturalnej utrzymywanej przez województwo małopolskie. Internauci zamierzają pojawić się przed planowanym koncertem przed filharmonią. Jak zaznaczają, ich protest ma charakter indywidualny i nie jest zorganizowaną manifestacją.

Szanowni organizatorzy koncertu! Jeśli już naprawdę musicie tworzyć tak niefortunną (stylistycznie, historycznie oraz moralnie) imprezę za pieniądze podatników, warto może sprawę nieco przemyśleć. I chociaż zmodyfikować. Choćby przebrać artystów z mundurów w zwykłe kostiumy: na przykład Wilka i Zająca. Publika będzie się cieszyć i zapewne bilety wykupi. Warto też dobrze sprawdzić prezentowany repertuar, żeby zawczasu wyeliminować szlagiery typu „Swiaszcziennaja wojna”.

Na krakowskich słupach ogłoszeniowych, tuż obok reklamy chóru w sowieckich mundurach, wiszą plakaty o obchodach Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych. Jak to mówią: taka (żołnierska) sytuacja...

PS Piszą do mnie Czytelnicy, że Chór Pustowałowa wystąpi w Polsce z serią koncertów. Prawdziwe mundurowe tournée, rzec można... W niektórych miastach, np. w Grodzisku Mazowieckim w piątek, planowane są również protesty. Tyle dobrze: duch w narodzie nie ginie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej