UE próbuje reanimować trupa, który powinien spocząć na legislacyjnym cmentarzu.
24.06.2013 15:20 GOSC.PL
W zeszły piątek na forum Rady Unii Europejskiej dyskutowano na temat projektu kolejnej dyrektywy antydyskryminacyjnej. Podobny dokument obowiązuje już w UE. Dotyczy on ochrony przed dyskryminacją ze względu na płeć, rasę i pochodzenie etniczne. W nowej, projektowanej dyrektywie katalog ten jest rozszerzony o religię lub przekonania, niepełnosprawność, wiek, a także - uwaga! - orientację seksualną.
Projekt pochodzi jeszcze z 2008 r. Jak widać, dość długo spoczywał w unijnej „zamrażarce”. I właściwie nie wiedzieć czemu prezydencja irlandzka postanowiła go teraz odgrzać (może w grę wchodzi nieprzychylne Kościołowi nastawienie rządu irlandzkiego?).
Z doświadczenia wiadomo, że gdy mowa jest o zwalczaniu dyskryminacji, to często chodzi o coś więcej - o promocję zachowań, które są nie do przyjęcia. Już choćby z tego powodu lepiej by było, gdyby projekt obumarł we wspomnianej już „zamrażarce”.
Mówiąc już bardziej szczegółowo, niepokoi, że choć w projekcie wyraźnie jest napisane, że wyłącza się z jego zakresu sprawy zatrudnienia, to były już głosy, domagające się wykreślenia tego zastrzeżenia. Wtedy np. instytucje katolickie musiałyby przyjmować do pracy zdeklarowanych homoseksualistów. A walka pracodawców (także kościelnych) z zarzutami dyskryminacji byłaby trudna, bo - zgodnie z projektem - to posądzeni o praktyki dyskryminacyjne musieliby udowodnić swą niewinność.
Kolejny problem: w projekcie mówi się, że kwestie związane ze stanem cywilnym i rodzinnym, w tym z przysposobieniem, oraz kwestie tzw. „praw reprodukcyjnych” pozostają poza jego zakresem obowiązywania. Skoro tak, to „państwa członkowskie UE mają swobodę decydowania, czy ustanawiać i uznawać prawnie rejestrowane związki partnerskie, czy też nie. Jednak z chwilą, gdy zgodnie z prawem krajowym związki takie zostaną uznane za porównywalne (sic!) ze związkami małżonków, zasada równego traktowania będzie miała zastosowanie.” Inaczej mówiąc, gdyby w Polsce przyjęto instytucję związków partnerskich, to spowodowałoby to najprawdopodobniej lawinę uzasadnionych - w świetle unijnego prawa - żądań zrównania takich związków z małżeństwami.
Polski rząd, niestety, „popiera rozpoczęcie prac nad zaproponowaną dyrektywą”, choć - trzeba przyznać - dodaje w swym stanowisku garść zastrzeżeń. Na szczęście ten rodzaj unijnego prawa musi być przyjęty jednomyślnie. A skoro przez ostatnie 5 lat nie udało się osiągnąć takiej jednomyślności, to może i w przyszłości się to nie uda.
Dobrze byłoby, gdyby projekt przepadł, bo - jak przyznaje polski rząd - przyjęcie dyrektywy oznaczałoby konieczność wprowadzenia w prawie polskim zmian. Już samo to jest niepokojące. Ponadto zmiany pociągnęłyby za sobą skutki finansowe, których rozmiaru rząd nie potrafi określić.
Jarosław Dudała