Nowy numer 13/2024 Archiwum

Kropeczka...

Kropeczka mniejsza od płatka śniegu. Tak wygląda człowiek cztery doby po poczęciu. W powiększeniu, pod mikroskopem, cud dzielących się komórek. Dostałam ten cud do ręki. W plastikowej okrągłej szalce – wyjęto go na kilka sekund z inkubatora, gdzie, jak sądzę, miał czekać na transfer do organizmu matki. Obumierał.

W hodowli wykazuje słabe cechy – usłyszałam. Ciarki przeszły mi po plecach. W hodowli? Następnego dnia, już martwy, trafił do „utylizacji”. Ale tego samego dnia pani Ania Kazienko, embriolog, sprowadziła na ziemię kolejnego człowieka (zygotę – poprawiała mnie z uporem). Pod mikroskopem połączyła pobrane od matki i ojca komórki. Nowe istnienia trafiły do tego samego inkubatora. Kiedy piszę ten tekst, są już w organizmie matki. I mimo okoliczności poczęcia mam nadzieję, że będą się szczęśliwie rozwijać. Jedno trafiło do ciekłego azotu, gwałtownie zanurzone w temperaturze minus 196 stopni. Myślę ciągle o umierającej „kropeczce”. – Natura też by ją odrzuciła – tłumaczył mi lekarz. – Natura może – odpowiedziałam – ale pan nie ma prawa. Razem z fotoreporterem „Gościa” trzy dni spędziliśmy w klinice Medycyny Rozrodu i Ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie oraz w klinice Vitrolive, obserwując drogę in vitro od początku do końca niemal.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy