Nowy numer 13/2024 Archiwum

„Mowa nienawiści”, czyli powrót do przeszłości

Projekt opracowany przez posłów partii rządzącej to kiepsko skrywany sposób na wprowadzenie cenzury w skali porównywalnej do cenzury w czasach stalinowskich.

Przedstawiciele partii rządzącej przygotowali projekt zmian w artykule 256 Kodeksu karnego w taki sposób, by uwzględniał on tak zwaną mowę nienawiści. Pojęcie to (hate speach) zostało wymyślone przez neomarksistów w ramach Nowej Lewicy. Jego celem nie jest eliminowanie nienawiści czy przemocy w relacjach międzyludzkich, lecz dokonanie – pod pozorem procedur demokratycznych – takich manipulacji kulturowych, że dane społeczeństwo nie będzie już posługiwać się językiem po to, by opisywać rzeczywistość, lecz po to, by podporządkować się lewicowym ideologiom na temat natury człowieka, płci, seksualności, wartości, obyczajów i norm moralnych. „Mowa nienawiści” to element strategii, która ma doprowadzić do zaplanowanych przez lewicę zmian najpierw w kulturze, a następnie w prawie i polityce. Do tego samego narzędzia manipulacji odwołują się autorzy projektowanych zmian w Kodeksie karnym, którzy postulują następujące brzmienie art. 256: "Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań (...) podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

Projekt opracowany przez posłów partii rządzącej to kiepsko skrywany sposób na wprowadzenie cenzury w skali porównywalnej do cenzury w czasach stalinowskich, w których obywatele byli zobowiązani z „miłością” mówić o przewodniej partii, a także o jej umiłowanych – przez udręczony naród – przedstawicielach. Już same sformułowania, którymi posługują się autorzy projektu, są przejawem manipulacji z ich strony i potwierdzają, że jest to projekt polityczny, a nie prawny. Jaskrawym dowodem na to jest fakt, że gdy autorzy projektu piszą o systemach totalitarnych, to wyliczają imiennie jedynie faszyzm, a pomijają milczeniem komunizm, który jest znacznie bardziej okrutnym i ludobójczym systemem długotrwałej nienawiści i przemocy. Zgodnie z projektem, nie będzie wolno krytykować z imienia nie tylko komunizmu, lecz także „nabytych cech osobowości”, czyli na przykład tego, że ktoś jest złodziejem czy kłamcą, albo że demoralizuje dzieci i młodzież.

Najbardziej przewrotny jest zapis chroniący polityków przed „mową nienawiści”, czyli w rzeczywistości przed krytyką. Ta grupa ludzi jest sprytnie „schowana” w samym środku wyliczanki tych, które mają być szczególnie chronieni (oczywiście nienarodzeni, chorzy czy bezrobotni to tych grup nie będą zaliczeni). W praktyce chodzi tu o chronienie przed krytyką jedynie tych polityków, którzy znajdują się u władzy, lub którzy zachowaniu tejże władzy się przysługują. Wszystkich innych można będzie nie tylko bezkarnie krytykować, lecz także dorzynać, skoro autorzy projektu nigdy nie zaprotestowali przeciwko propozycji przedstawiciela ich partii, by przeciwników politycznych potraktować w ten właśnie sposób.

Jeśli władza przeforsuje swoje projekty, to odtąd każdy obywatel będzie pod sankcją więzienia zobowiązany do wypowiadania się na temat tejże władzy z miłością i zachwytem. Oczywiście także wtedy, gdyby ta władza doprowadziła kiedyś do sytuacji, w której przestaną być leczone ciężko chore dzieci, mężczyźni będą przechodzić na emeryturę w takim wieku, że statystycznie pozostanie im jedynie cztery lata życia, a rząd zadłuży państwo do takiego stopnia, że nawet trzy kolejne pokolenia nie będą w stanie tego długu spłacić. A nawet wtedy, gdy rząd, który doprowadzi do rekordowego zadłużenia państwa, jednocześnie wyprzeda dobra narodowe i będzie prowadził rabunkową gospodarkę na podobieństwo okupanta, który z zarządzanego przez siebie kraju chce uczynić kolonię obcych państw.

Współczesna historia naszego umęczonego Narodu wraca do punktu wyjścia, skoro przed „mową nienawiści” ma nas chronić minister, który był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, czyli aparatu przemocy, chroniącego taką władzę, która nienawidziła własnego narodu. Mówienie z miłością o władzy ma obejmować – zgodnie z życzeniem tejże władzy – nawet to, co księża mówią w ramach swojej pracy duszpasterskiej. W takiej sytuacji nie mogą milczeć ani świeccy, ani tym bardziej duchowni, którzy właśnie po to rezygnują z małżeństwa i rodziny, by chronić małżeństwa i rodziny przed każdą krzywdą i za każdą cenę. Nawet wtedy, gdy przyjdzie komuś po raz kolejny zapłacić cenę, jaką zapłacił ks. Jerzy Popiełuszko – błogosławiony w Niebie i błogosławiony dla naszego Narodu na ziemi. Na tej ziemi.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy