Nowy numer 17/2024 Archiwum

Naprawdę dobry tekst

Można być osobą bardzo religijną i nie wierzyć w Boga.

Czy zauważyliście kiedyś, że Jezus pytający bogatego młodzieńca o wypełnianie przykazań wymienił jedynie siedem z dziesięciu? Facet był w porządku wobec ludzi. Nie kradł, nie zabijał, nie cudzołożył, nosił zimą czapkę, nie pluł, nie przeklinał, płacił abonament. Jego problem? Nie potrzebował Boga. Był samowystarczalny.

W tej Jezusowej wyliczance brakuje trzech przykazań. Których? Jezus świadomie pominął pierwsze, najważniejsze nakazy – przykazania dotyczące Boga.

„Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”. Te słowa musiały zrobić na młodzieńcu spore wrażenie. Ostentacyjny gest padnięcia na kolana okazał się zwyczajną pokazówą. Może pożerała go chęć, by usłyszeć pochwałę: „jesteś dobry”? Odszedł – jak pisze o. Augustyn Pelanowski „opętany własną dobrocią”.

Taka Zosia Samosia drzemie w każdym z nas. Nieustannie zadajemy najbardziej bezczelne pytanie świata: co jeszcze dobrego mam zrobić, by pójść do nieba? Chcemy zasłużyć na Jego miłość.

– Na kazaniach słyszę nieustannie: „masz być dobry”. To ma być Dobra Nowina? – zaczepiłem o. Stanisława Jarosza. – Jako młody chłopak co chwilkę słuchałem podobnych słów – odpowiedział paulin – I byłem nimi bardzo zniszczony. Bo ja nie potrafię być dobry. Może gorszę parafian, gdy mówię im, że jestem wielkim grzesznikiem, ale myślę, że to pierwszy krok, by cokolwiek przyjąć od Jezusa. Przerabiałem już w życiu lekcję, gdy przekonywałem wszystkich dokoła, że jestem całkiem dobrym księdzem: nie zabijam, żyję uczciwie, nie kradnę i jeszcze chodzę regularnie do kościoła. Przestałem, gdy musiało kilka rzeczy „polecieć”. Pan Bóg osaczył mnie w swej miłości dopuszczając to, bym zobaczył jak na dłoni swą bezradność, bałwochwalstwo, mnóstwo nieuporządkowanej zmysłowości. Towarzyszyła temu seria bardzo bolesnych wypadków: śmierć mojego rodzonego brata, który został zabity, mój drugi brat zabił się na ciągniku w górach, ja sam miałem wypadek samochodowy, w czasie którego zginął mój współbrat. Dzięki temu zobaczyłem, że nie ufam Bogu, ale totalnie Go lekceważę. Musiałem ściągnąć aureolkę, która była tylko dymem. Jak widać, można być osobą bardzo religijną i nie wierzyć w Boga.

„Pełna doskonałość polega tylko i wyłącznie na tym, by móc wiele przyjąć od Boga” – notowała w swym „Dzienniku” Raissa Maritain.

Przeczytaj też: Religijni czy wierzący?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza