"Ludziom napakowano do głowy teologię moralną, a zapytani o Jezusa są bezbronni i bezradni. To kompletne niezrozumienie chrześcijaństwa", mówi Szymon Hołownia w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
W rozmowie z Marcinem Mindykowskim (pt. "Jak mam ułożyć się z moim Bogiem") Szymon Hołownia analizuje m.in. skąd obecna częstotliwość tematów związanych z Kościołem. "Z jakichś powodów, w pewnych tytułach Kościół pojawia się ostatnio bardzo często. Przecież nie dzieje się tak z misji oczyszczenia Kościoła. To się sprzedaje".
Zdaniem Hołowni to rodzaj odreagowania, "możliwość wreszcie skopania prymusa, który nas wkurzał, bo głosił rzeczy trudne, pouczał nas", a dokonuje się to "nie bacząc na standardy debaty publicznej".
Oceniając pojawiający się w publikacjach dotyczących Kościoła brak dziennikarskiej rzetelności, i szafowanie nieprawdziwymi danymi, mówi, że "nastały takie czasy, kiedy ktoś, kto zimno pyta o metodologię, uważany jest za świra, a ktoś, kto wypluwa z siebie ideologiczne tezy, nazywany jest oświeconym racjonalistą"
Pytany, czy nie uważa, że posługując się językiem popkultury trywializuje ważne treści, odpowiada: "Dla mnie wiara jest rzeką, płynącą przez mój krajobraz, moim życiem. Mówię więc o niej językiem, jakim komunikuję się w życiu. Opowiadam o czymś, co jest miłością i sensem mojego życia. Byłbym chyba idiotą, gdybym banalizował tak bliskie mi treści".
Według publicysty "Jezus też posługiwał się językiem, na ówczesne czasy, kultury masowej. Wszystko polega na tym, aby znaleźć dla Słowa Bożego język, dzięki któremu ta opowieść dotrze do serca człowieka. Staram się szukać języka dotykającego życia".
Hołownia podkreśla, że wiara to "coś szczęściodajnego, co już tu na ziemi, może jakościowo poprawić życie człowieka", a pomyłką jest utożsamianie "rzeczy ważnych, z poważnymi, smutnymi, ponurymi" bo "chrześcijaństwo jest nie do pomyślenia bez krzyża i bez zmartwychwstania".
Niestety, zdaniem Hołowni, aktualnie "tak zadyskutowaliśmy Kościół w Polsce sprawami moralnymi, bioetycznymi i okołopolitycznymi, że straciliśmy z horyzontu istotę sprawy - że wiara, to osobista relacja człowieka z Jezusem Chrystusem, przeżywana w Kościele. Cała reszta to komentarze (...)"
Pytany o przyszłość chrześcijaństwa w Polsce, w związku ze spadkiem liczby praktykujących, odpowiada, że nie chodzi o to "żeby chrześcijaństwo liberalizować czy betonować. Trzeba je pogłębiać. (...) To nie jest instytucja charytatywna, ani do spraw kontroli życia seksualnego i reprodukowania ludzi. To miejsce, w którym mam budować żywą relację z moim Bogiem. I takiego myślenia chyba bardzo brakuje".
W ocenie Hołowni, "ludziom napakowano do głowy teologię moralną, przekonanie co jest 'be' a co 'cacy', a zapytani o Jezusa, o relację z Nim są bezbronni i bezradni". To kompletne niezrozumienie chrześcijaństwa. - sprowadzenie go do roli stanowiska w debacie światopoglądowej'.
kab/Dziennik Zachodni