Nowy numer 18/2024 Archiwum

Podaj pan linka

Zdziczenia społecznego ciąg dalszy nastąpił… Stop choremu podglądactwu!

Jeden z portali rosyjskich opublikował zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej. Inne portale zaczerpnęły przerażający „pomysł” i fotografie ciał Polaków obiegły Internet rosyjski, ukraiński i pewnie jeszcze inne kraje. Dziękujemy, wrażliwi przyjaciele Moskale!  

Ale nie łudźmy się. Przyjaciele Polacy nie będą lepsi… Mimo (chwilowych) zapewnień polskich tabloidów, że zdjęć nie opublikują, mimo apeli twitterowych ministra Sikorskiego, a niedługo zapewne wielu postaci prawej czy lewej strony politycznej, by zdjęć nie wrzucać na polskie strony internetowe, w niedalekiej przyszłości będziemy się mocno starać, walczyć wręcz, by zdjęć nie musieć (!) oglądać. I nie pomoże ABW. Bo przyjaciele (współ) Polacy, po drugiej stronie komputera i sieci, z równie wielkim zapałem jak Moskale, wbrew naszej woli, zapoznają nas z ich treścią.

Obawiam się, a na to wskazuje obserwacja współczesnych mediów, w tym Internetu, że za dwa dni, może miesiąc, maksymalnie rok - będziemy musieli odwracać wzrok od komputera, być może pierwszych stron gazet. Zdjęcia tragicznie zmarłych, będą wszędzie… Wzrok będziemy odwracać ze smutkiem, lecz nasze (uczciwe) przerażenie nie będzie dotyczyło treści zdjęć. Przecież dla każdej myślącej i minimalnie wrażliwej osoby jest oczywiste, że wygląd ofiary katastrofy lotniczej jest, delikatnie ujmując, zmieniony…

Przerażenie będzie dotyczyć skali ludzkiego zdziczenia. Zdziczenia, które objawi się ilością kopii, stron ze zdjęciami, dyskusji i (wstrętnych) komentarzy, które fotografie wywołają…

A na marginesie kilka pytań: czym powodowani są ludzie, którzy znajdują dziwną radość w „podglądaniu” tragicznie zmarłych? Co się musi stać z wrażliwością i naturalnym współczuciem w stosunku do cierpiących, by z niezrozumiałej ciekawości „obejrzeć sobie” ich dramat? Dlaczego być może nasz przyjazny w realu sąsiad lub miła pani, którą mijamy w sklepie, w domu - przed komputerem zamieniają się w potwora, który z chorym zainteresowaniem śledzi traumatyczne obrazy? Jak można, tak po prostu, podziwiać wydarzenie sportowe, trendy w modzie lub najnowsze plotki z życia gwiazd, a zaraz potem - „oblukać” sobie tragicznie zmarłych. A może nawet wrzucić „fotki” na portal społecznościowy i odznaczyć „lubię to”?

Przesadzam i histeryzuję? Że ludzie nie są aż tacy wstrętni? Pan sąsiad nie obejrzy zdjęć, a sąsiadka nie wrzuci ich na FB. Bo zdziczenie społeczne tak daleko nie sięga?

Od przeczytania pierwszych informacji o rozpowszechnianiu zdjęć polskich ofiar do rozpoczęcia pisania tego tekstu minęła godzina. Od rozpoczęcia pisania tekstu do chwili obecnej minęła kolejna. Dwie godziny. Po tym właśnie czasie odkryłam, że na polskich stronach internetowych już pojawiają się linki do rosyjskich stron. A panowie i panie internauci, sąsiedzi nasze, i sąsiadki, na forach internetowych wymieniają się uwagami na ich temat, lub bez pardonu proszą: „podaj linka, se pooglądam”…

Zdziczenia społeczeństwa, niestety szybciej niż się spodziewałam, ciąg dalszy nastąpił... Ale nie wolno się temu biernie przyglądać. Zdziczeniu stop! Nie oglądajmy, nie udostępniajmy tych zdjęć! A gdy jest taka możliwość - zgłaszajmy zdjęcia administratorom stron z prośbą, by je kasowano.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej