Nowy numer 13/2024 Archiwum

Apostazja to margines

Jeśli Polak to katolik z metryki, niech nie zmienia metryki – niech woła do Jezusa.

Sądząc po jazgocie rozbrzmiewającym na internetowych forach, większość Polaków nie chce mieć nic wspólnego z katolicyzmem. Wedle jazgotu tylko procedury utrudniające apostazję powodują, że wciąż w statystykach wychodzi w Polsce ponad 90 proc. katolików. Tymczasem tegoroczne badania CBOS pokazują, że Polacy przynależność do Kościoła katolickiego deklarują z własnej woli, bez żadnego przymusu. Wynika z nich, że za katolików uważa się 93 proc. ankietowanych. Wyznawcy innych religii – według deklaracji pytanych – to tylko 1,8 proc. społeczeństwa. Co prawda w ciągu trzech ostatnich lat wzrósł dwukrotnie odsetek ateistów i agnostyków, ale obecnie to i tak tylko 4,2 proc. ogółu.

Widać z tego, że to nie księża „nabijają statystykę” Kościołowi, lecz sami ludzie. Trudno jednak powiedzieć o całej tej grupie „wierni”, bo jak wygląda w praktyce ów deklarowany katolicyzm, to inna rzecz. Tu też wiele mówią wspomniane badania. Wychodzi z nich, że jedynie 68 proc. ankietowanych wierzy w niebo, z czego tylko 33 proc. wierzy w to zdecydowanie. Podobnie wygląda sprawa wiary w życie pozagrobowe i w grzech pierworodny.

Katolik, który nie wierzy w życie wieczne, to trochę jak piłkarz, który nosi barwy jednej drużyny, a gra w przeciwnej. Albo jak żołnierz, który nosi mundur wrogiej armii, bo mu się bardziej podoba.

Nie znaczy to jednak, że tych ludzi trzeba potraktować jak Stefan Niesiołowski Ewę Stankiewicz. Oni nie „won!” potrzebują, tylko Chrystusa. Ich postawa jest zdecydowanie odmienna od tej, którą lansują promotorzy apostazji. Nie mówią Chrystusowi „nie”. Nie ma w nich woli zdrady. Skoro deklarują wiarę, a nie wierzą, to znaczy, że im wiary trzeba, a nie wywalenia z szeregów wierzących. Muszą poznać to, co deklarują, a wtedy zachwycą się tym, w czym byli dotąd „z metryki”.

Potrzebują spotkania z Tym, w którego nie wierzą, a to odbywa się najczęściej za sprawą czyjejś modlitwy i czyjegoś świadectwa. Ich oczy otworzyć może tylko Duch Święty. Gdy przez Niego dotkną Chrystusa, sami zauważą, że grają nie w tej drużynie co trzeba i noszą nie te mundury co trzeba. I staną się sobą – wiara deklarowana stanie się wiarą wyznawaną, a Chrystus będzie pierwszą i najważniejszą motywacją ich życia.

Na tym polega ewangelizacja – na doprowadzeniu do spotkania z żywym Chrystusem, a nie na swataniu Go na odległość.

Jeśli ludzie mówią „jestem w Kościele”, a nie ma ich w kościele, to dlatego, że nie wiedzą czym jest Kościół. Gdy spotkają Jezusa, poznają Kościół. I dadzą się za niego pokroić.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka