Czego ludzie szukają na Jasnej Górze? Odpowiada paulin o. Marcin Ciechanowski

Magdalena  Dobrzyniak Magdalena Dobrzyniak

|

02.05.2024 00:00 GN 18/2024

publikacja 02.05.2024 00:00

– Przybywają tu ludzie, którzy naprawdę tego pragną. Kiedy widzę kobietę, która klęczy dwie godziny, to nie wierzę, że ona nie spotyka się z Bogiem, że myśli cały czas o sobie – mówi o. Marcin Ciechanowski OSPPE, podprzeor klasztoru paulinów na Jasnej Górze.

O. Marcin Ciechanowski OSPPE Paulin, podprzeor klasztoru na Jasnej Górze, egzorcysta archidiecezji częstochowskiej, rekolekcjonista, muzyk (organista i kompozytor). O. Marcin Ciechanowski OSPPE Paulin, podprzeor klasztoru na Jasnej Górze, egzorcysta archidiecezji częstochowskiej, rekolekcjonista, muzyk (organista i kompozytor).
Archiwum prywatne

Magdalena Dobrzyniak: Co Ojciec widzi, stając w dzień świąteczny na wałach Jasnej Góry?

o. Marcin Ciechanowski OSPPE:
Rzeki ludzi płynące z różnych stron. Widzę tych, którzy przychodzą ze względu na Maryję i wybierają miejsce, które wybrał Bóg. Przypominają mi się słowa z Księgi Izajasza, czytane u nas 26 sierpnia, w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej: „Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Pana stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki.Wszystkie narody do niej popłyną, mnogie ludy pójdą”. Ci ludzie idą pod prąd, bo idą pod górę, ale stąd jest bliżej do nieba niż do ziemi. Oczywiście w Chrystusie nie musimy się wspinać na górę, bo Bóg jest już w nas, w sakramentach. Góra jest jednak miejscem, w którym można doświadczyć Boga. Oczywiście można przyjść do Niego samemu, ale jeżeli ktoś na przykład się zgubił w lesie, to grozi mu niebezpieczeństwo. Łatwiej po prostu znaleźć się na ścieżce, bo ona jest dowodem, że ktoś tu już był przed nami i ktoś stąd wyszedł. Tak odczytuję słowa XIV-wiecznej modlitwy Alma Redemptoris Mater: „Maryjo, jesteś ścieżką najprościejszą”. W naszym zagubieniu Ona jest tą ścieżką, bo wiemy, że Ta, która była przecież zwyczajnym człowiekiem, doszła do nieba i jest Królową wszystkich świętych. Idąc za Nią, mamy pewność, że dochodzimy do nieba. Wraz z Nią dochodzimy do Boga.

Jak ta droga z Maryją wygląda z jasnogórskiej perspektywy?

Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort określał Matkę Bożą słowami „forma Dei”. Kiedy byłem mały, chodziłem wszędzie za dziadkiem, ale przed Wielkanocą siadałem z babcią w kuchni, gdy przygotowywała śniadanie. Chciałem kiedyś zrobić baranka z masła, próbowałem coś rzeźbić, ale to było podobne bardziej do dinozaura niż do baranka. Babcia dała mi wtedy formę, w której odcisnąłem idealnego baranka. Święci naprawdę kształtują się w Maryi, Ona jest formą dla ich świętości. Jest różnica między ciosaniem posągu za pomocą młota i dłuta a odlaniem go w gotowej formie. Maryja nas kształtuje na podobieństwo Chrystusa. Małym kosztem, w krótkim czasie.

Co to znaczy „małym kosztem, w krótkim czasie”? Dążenie do świętości kosztuje!

Kiedy forma jest doskonała, a materia się jej poddaje, koszt nie jest wielki. Na tym polega nasze zadanie – nie stawiać Bogu oporu i zgodzić się na to, przez co nas prowadzi.

Czego więc ludzie szukają u Maryi na Jasnej Górze? Co od Niej otrzymują?

Nie jest łatwo na te pytania odpowiedzieć. Na przykład teraz mamy pielgrzymki maturzystów. Przybywają tutaj, bo szukają określonych korzyści, czyli zdania egzaminów, dobrego wyboru drogi życiowej. Niektórzy przynoszą długopisy do poświęcenia, co ociera się o magiczne myślenie. Ludzie więc przychodzą po różne, najczęściej bardzo konkretne rzeczy, jak np. uleczenie z choroby. Na miejscu słyszą wezwanie do nawrócenia, do spowiedzi i Eucharystii. Bywa, że człowiek przychodzi po zdrowie fizyczne, a wychodzi uzdrowiony duchowo.

Zna Ojciec takie świadectwa?

Trudno o nich mówić, bo nie da się ich zweryfikować w czasie. Ludzie mają poczucie wewnętrznej przemiany, ale nie wiemy, co się z tym dzieje później. Sam jednak mogę zaświadczyć, że Maryja wysłuchuje próśb. Nie znałem swojej matki. Zostawiła nas, kiedy miałem kilka miesięcy. Jako kilkunastoletni chłopak postanowiłem ją odnaleźć. W domowej skrzynce na narzędzia znalazłem obrączkę ślubną mojego ojca. Zabrałem ją i przywędrowałem na Jasną Górę. Powiesiłem tę obrączkę wśród wotów i po jakimś czasie zapomniałem o sprawie. Jako kleryk przyjechałem kiedyś na kilka dni do domu. Ojciec, wychodząc z kamienicy, trafił na mamę i zaprosił ją do nas. Wtedy zobaczyłem ją po raz pierwszy w życiu. Odwiedzałem ją potem, staliśmy się sobie bliscy, ojciec się z nią pojednał. Matka Boża wysłuchała mojej modlitwy sprzed lat. Są sprawy, które nosi w swoim sercu, jak nosiła Jezusa.

Nie od razu są rozwiązane?

Nie w jakiś spektakularny sposób, bo Maryja lubi działać zwyczajnie. Często są to problemy wymagające czasu i cierpliwości, kwestie po ludzku niemożliwe do rozwiązania. Ale po pewnym czasie się rozwiązują.

Jasna Góra to wielkie celebracje, wielotysięczne pielgrzymki. Można w tym odnaleźć przestrzeń do osobistego spotkania z Matką Bożą i Jej Synem?

Kościół jest wspólnotą, czego tutaj doświadczamy. Jesteśmy w masie pielgrzymów, idziemy wspólnie, ale każdy ma swoją relację z Panem Bogiem. Czasem trzeba rzeczywiście zamknąć oczy, żeby skupić się nie na zgiełku i hałasie, tylko na spotkaniu z Panem. Po ludzku to bywa trudne, kiedy wokół jest mnóstwo innych osób. Boga jednak spotykamy również we wspólnocie, w drugim człowieku – i Jasna Góra nas tego uczy.

Nasza religijność się zmienia. Widać to też tutaj?

Zdecydowanie. Kiedyś, gdy nie mieliśmy wielkiego wyboru, pielgrzymowanie było nie tylko modlitwą, ale też atrakcyjną formą spędzenia wolnego czasu, ogólnodostępną. Ludzie trafiali tu z różnych pobudek. Dzisiaj widzimy przede wszystkim pielgrzymów świadomych, takich, którzy na przykład musieli w tym celu wziąć urlop, wybrali pielgrzymkę zamiast wczasów. Na Jasną Górę podążają dziś ci, którzy naprawdę tego pragną. Kiedy widzę kobietę, która klęczy dwie godziny, to nie wierzę, że ona nie spotyka się z Bogiem, że myśli cały czas o sobie. Nie wierzę. Nie znamy serc tych ludzi, ale wiem jedno: spotykając Maryję, nie da się uniknąć spotkania Jezusa.

Czy są takie chwile na Jasnej Górze, kiedy Matka Boża jest sama?

Oczywiście, są dni, kiedy nie ma pielgrzymek, ale nie ma takiego dnia, żeby ktoś do Niej nie przyszedł. W kaplicy Cudownego Obrazu odprawiamy sporo Mszy św. i nie zdarzyło się jeszcze, by nikt w nich nie uczestniczył. Ludzie przychodzą nie tylko po to, by się modlić w ciszy, ale szukają też Eucharystii, bo Maryja daje nam Jezusa, nie koncentruje na sobie.

Wraca Ojciec do wątku wspólnoty…

Wokół Maryi gromadzili się uczniowie w Wieczerniku i tutaj jest właściwie to samo doświadczenie. Ona jest Matką Kościoła.

Komu szczególnie radzi Ojciec pielgrzymowanie na Jasną Górę?

Święty Jan Paweł II mówił, że jesteśmy konfesjonałem narodu. Konfesjonał jest ciemnym miejscem, w którym Bóg daje dużo światła. Jasna Góra jest miejscem, które polecam każdemu, kto jest w „ciemnej dolinie”, zmaga się ze smutkiem, bezradnością, brakiem sensu życia. Takim ludziom radzę, by przyjechali na Jasną Górę, spojrzeli w oczy Maryi i podeszli do konfesjonału. Zachęcam, by przyszli na Eucharystię i pozwolili się odnaleźć Jezusowi. Maryja robi wszystko, żeby zwrócić nas swojemu Synowi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.