Czy Hiszpania się rozpadnie?

Separatyści katalońscy zapowiadają, że w ciągu półtora roku Katalonia stanie się niepodległa. Nie będzie to jednak takie proste.

W niedzielę 27 września w Katalonii odbyły się lokalne wybory do autonomicznego parlamentu. Wygrała koalicja separatystów „Junts Pel Si” (Razem dla tak). Jej lider, Artur Mas od razu zapowiedział rozpoczęcie procesu oddzielania się od Hiszpanii. W polskich mediach wybrzmiewa to niemal jak natychmiastowe utworzenie niepodległego państwa. Tymczasem droga do tego celu jest bardzo wyboista z trzech podstawowych przyczyn: po pierwsze nie zgodzi się na to Hiszpania, po drugie środowisko separatystów jest bardzo podzielone i po trzecie – poparcie dla niepodległości jest mniejsze niż mogłoby się wydawać.

Omówmy te przyczyny po kolei:

  1. Zwycięzcy wyborów deklarując zamiar odłączenia się od Hiszpanii, zachowują się tak, jakby Madryt nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Tymczasem konstytucja Hiszpanii nie zakłada możliwości secesji. Nawet do zmiany statutu autonomicznego trzeba by było mieć dwie trzecie posłów w lokalnym parlamencie (90 mandatów), a o takiej większości separatyści nie mogą nawet marzyć. Nie ma więc mechanizmów prawnych, które mogą wykorzystać. Musieliby mieć zgodę Hiszpanii. Tymczasem rząd Mariano Rajoya twardo zapowiada, że o niepodległości Katalonii nie może być mowy. Zapewne Madryt uzyska w tym poparcie z Brukseli, bo kilka innych dużych państw w Unii Europejskiej ma potencjalny problem z lokalnymi separatyzmami i nie chce tworzyć precedensu, z którego mogliby skorzystać inni. Już więc zapowiedziano, że niepodległa Katalonia znalazłaby się poza Unią.
     
  2. Separatyści uzyskali mniej mandatów niż się spodziewali. Większość absolutną w katalońskim parlamencie stanowi 68 mandatów. Koalicja „Junts Pel Si” ma 62 mandaty. Żeby więc rządzić, musi wejść w koalicję z równie niepodległościową partią CUP, która zdobyła 10 mandatów. Problem polega na tym, że CUP nieprzypadkowo nie weszła do koalicji. Jest to partia, którą dawniej nazwalibyśmy lewacką, a dziś – antysystemową. CUP zapowiada, że wejdzie do rządu, ale nie chce w nim widzieć lidera zwycięskiej koalicji, Artura Masa. Poza tym sama koalicja „Junts Pel Si” to połączenie ognia z wodą, tzn. środowisk liberalno-prawicowych związanych ze zlikwidowaną niedawno partią CiU z jednej strony, a bardzo lewicową ERC z drugiej. Jedynym łącznikiem między tymi grupami jest idea niepodległości.
     
  3. Obserwatorzy zachłystują się zwycięstwem wyborczym separatystów, zapominając, że partie tworzące koalicję „Junts Pel Si” w poprzednich wyborach łącznie zawsze zdobywały więcej mandatów niż obecnie. Jeśli wybory potraktować jako plebiscyt za niepodległością, też nie wygląda to najlepiej. Łącznie na wszystkie ugrupowania separatystyczne zagłosowało nieco ponad 47 proc. Katalończyków. Czyli mniej niż połowa. Mandat do ogłoszenia niepodległości jest więc dość wątpliwy.

 

Sprawa niepodległościowych dążeń Katalończyków jest skomplikowana. Ten najbogatszy region Hiszpanii nie chce dzielić się swym bogactwem, dlatego w wyborach lokalnych zawsze wygrywają separatyści, zapewniający ciągłą walkę z Madrytem o pozostawienie jak największej ilości pieniędzy w Katalonii. Ale nie znaczy to, że wszyscy Katalończycy pragną niepodległości. Zapytani w sondażach o to, kim się czują, są dość podzieleni. Około 30 procent z nich deklaruje, że są Katalończykami, a Hiszpanami nie. Około 10 procent uważa się z kolei wyłącznie za Hiszpanów. Większość, czyli około 60 procent deklaruje natomiast, że są zarówno Katalończykami jak i Hiszpanami.

Kwestia niepodległości, podnoszona wcześniej tylko przez mniejszość, stała się poważna po wybuchu kryzysu w 2008 roku. Wydawało się wówczas, że Hiszpania pójdzie na dno, jak Grecja. Katalończycy pomyśleli więc, że niepodległość jest jakimś ratunkiem. Wtedy w sondażach za niepodległością opowiadała się mniej więcej połowa Katalończyków. Ostatnio jednak, wraz ze stabilizacją w Hiszpanii, fala separatyzmu znów zaczęła opadać.

Największa katalońska partia, CiU, która nigdy wcześniej nie żądała niepodległości, skompromitowała się skandalami korupcyjnymi i traciła poparcie. W 2015 roku zresztą się rozpadła. Jej lider, Artur Mas, wykonał więc kilka lat temu woltę i nagle stał się zwolennikiem niepodległości. Lewicowi niepodległościowcy z ERC nie ufają mu jednak, a antysystemowi lewacy z CUP uważają wręcz za „obrzydliwego kapitalistę”. Mas jednak nie po to „wysiadł na przystanku Niepodległość”, żeby teraz odsunąć się w cień „dla dobra sprawy”. Trudno więc powiedzieć, co będzie dalej. Układ sił wygląda tak, że zwolennicy niepodległości mają łącznie 72 mandaty, a jej przeciwnicy (też zresztą bardzo podzieleni) – 63.

Katalonia jest częścią Hiszpanii od chwili utworzenia tego państwa w końcu XV wieku. Katalończyków łączą z Hiszpanią niezliczone więzy rodzinne, społeczne i zawodowe. Teraz, kedy o niepodległości zaczęło się poważnie rozmawiać, pojawiają się konkretne pytania: „Czy gdyby do secesji doszło, Katalończycy utracą obywatelstwo hiszpańskie?”, „Jaki będzie status Katalończyków mieszkających w innych częściach Hiszpanii i Hiszpanów mieszkających w Katalonii? Które państwo będzie im np. wypłacać emerytury?”, „Jaka waluta obowiązywałaby w niepodległej Katalonii?”.

Rząd Hiszpanii nie rozważa tych spraw nawet hipotetycznie. Odpadnięcie Katalonii oznaczałoby zapewne rychłe odejście drugiego bogatego regionu, w którym separatyści są równie silni – Kraju Basków. Można się więc spodziewać, że w obronie swej integralności Hiszpania w ostateczności zagrozi użyciem siły, co już – w zawoalowanej formie – zapowiada.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Leszek Śliwa